Ostatecznie do Gruzji lecieliśmy w sześć osób, z czego cztery miały się wspinać a dwie - pozostać w bazie. Zespół wspinający składał się z Zuzy Banaś, Krzyśka Nosala, Pawła Kosa i Andrzeja Żaka. Bazą mieli opiekować się Jacek Malinowski i Ania Magiera. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i dnia 23.07 pojechaliśmy na lotnisko. Ja z Zuzą dotarliśmy pierwsi i tam oczekiwaliśmy na resztę ekipy.

W tym momencie przy wymianie SMSów stwierdziliśmy, że ciąg niedopowiedzeń sprawił, że na 6 osób wzięliśmy tylko 2 małe, dwuosobowe namioty. Z nieba spadło nam całodobowe Tesco gdzie za niewielką cenę kupiony został nasz późniejszy namiot bazowy na niespełna 2h przed wylotem.

IMG 2022mBaza z najbliższą okolicą, w tle mur Bezingi. Fot. Andrzej Żak

W dniu 23.07. przylecieliśmy do Kutaisi. Tu czekał już na nas Paweł Kos, który przyleciał wcześniej, załatwił butle z gazem i zrobił zakupy żywieniowe. Dzięki temu od razu ruszyliśmy w stronę Swanetii. Udało się przekonać kierowcę busa by z Mestii zawiózł nas dalej do Uszguli – miejscowości skąd mieliśmy zacząć podejście. Udało się i już pierwszego dnia po przylocie byliśmy w dolinie na której końcu znajdował się cel naszej wyprawy. Po biwaku nieopodal miejscowości zaczęliśmy podejście do planowanego miejsca bazy. Dotarliśmy tam po paru godzinach i rozbiliśmy obóz obok bazy Białorusinów którzy działali na Nuam-Kuam. Tego samego dnia znaleźliśmy dogodne wejście na lodowiec, który mieliśmy przejść w najbliższym czasie.

IMG 2028mOstatnie chwile podejścia lodowcem w stronę filara. For. Andrzej Żak

Ponieważ prognozy pogody mówiły o jeszcze dwóch dniach dobrej pogody przed dłuższym jej załamaniem, zdecydowaliśmy o wyruszeniu w góry już następnego dnia. Tak więc 24.07. wyruszyliśmy na lodowiec Szchara i założyliśmy ABC bezpośrednio pod czołówką filara. Kolejnego dnia wspinaczkę zaczęliśmy wypatrzonym wcześniej wariantem. Droga biegła jednym z żeber przecinających ścianę. Co trudniejsze miejsca obchodziliśmy, uciekając do kuluaru, na lewo od żebra. Po około 500m wspinaczki w trudnościach do IV(UIAA) dotarliśmy do śnieżnego plateau gdzie planowaliśmy pierwszy obóz.

IMG 2126mJeden z bardziej litych wyciągów na ścianie czołowej, wspina się Andrzej Żak. Kadr z filmu. Autor - Krzysztof Nosal

Dnia 26.07. zaczęliśmy drugi dzień wspinaczki. Początkowo podchodziliśmy po stromym śniegu i lodzie aż osiągnęliśmy kolejną kulminację filara. Tam zdecydowaliśmy się na wejście w ścianę na jego prawym ograniczeniu. Wspinaczka biegła głównie po skałach (do III+ UIAA) wymagając przekroczenia tylko jednego większego płata śniegu. Po około 6-7wyciągach wspinaczka skalna ustąpiła mikstowi i śniegowi. Wyszliśmy na strome pola śnieżne, które przeszliśmy z lotną asekuracją osiągając wysokość ok. 4000m. Dalej pokonaliśmy drytoolowe zacięcie za M4 i znaleźliśmy się w wąskiej śnieżnej rynnie ograniczonej z boków skałami, a u góry zamkniętej lodospadem. Wyciąg ten prowadził jako pierwszy Andrzej. Szybko doszedł pod lodospad po czym odbił w prawo, bo zobaczył możliwość jego łatwiejszego obejścia. Zniknął nam z oczu. Nagle w stronę stanowiska zaczęły zsuwać się luźne zwoje liny po czym minął nas Andrzej, bezwładnie odbijając się od skał. Po chwili zniknął za załamaniem 35m poniżej stanowiska. Spadając wyrwał jeden z nielicznych przelotów, jakie udało mu się założyć w tym terenie. Nie odpowiadał na nawoływanie - normalne i przez radio. Zjechałem do niego. Odzyskał już przytomność ale nie za bardzo był świadomy miejsca i okoliczności w jakich się znajduje. Mocno krwawił spod kasku. Zacząłem akcję zwożenia go w dół. W międzyczasie skontaktowali się z nami bazowi, którzy nasłuchując naszych rozmów radiowych stwierdzili, że dzieje się coś niedobrego. Rozpoczęli organizację akcji ratunkowej, a właściwie poszukiwania informacji, czy takie coś jest w ogóle możliwe. Pogoda zdążyła się zepsuć, widoczność spadła prawie do zera, zaczął padać śnieg. Po zwiezieniu Andrzeja ok. 100m niżej w końcu założyliśmy stanowisko w wygodnym miejscu gdzie można było wstępnie ocenić jego stan, ubrać w cieplejsze ubrania i dać coś do picia. Niestety teren wciąż nie pozwalał na rozbicie namiotów. Odpowiednie miejsce udało nam się znaleźć dopiero dwa zjazdy niżej. Wykopaliśmy platformę i około godziny 1 w nocy Paweł, kierowany radiowo przez Anię, rozpoczął badanie i opatrywanie Andrzeja. O 3 rano postawiliśmy też drugi namiot i nasz awaryjny obóz był gotowy.

IMG 2128mOpatrywanie Andrzeja dzień po locie, w roli sanitariuszki Paweł. Kadr z filmu. Autor - Andrzej Żak

O godzinie 5:00 dnia 27.07 nawiązaliśmy ponownie kontakt radiowy z bazą. Okazało się, że możliwe jest wykorzystanie śmigłowca wojskowego. W jakiś sposób w czasie poprzedniej nocy udało im się przekazać odpowiednim osobom numer naszego telefonu satelitarnego i opisać naszą sytuację. Pół godziny później nasz telefon się rozdzwonił. Od tej pory akcję ratowniczą koordynowałem z góry rozmawiając bezpośrednio z ratownikami, którzy mieli po nas przylecieć.
Pogoda nie pozwalała zarówno na lot śmigłowca, jak i na kontynuowanie zjazdów. Ze względu na znaczny opad śniegu wzrosło zagrożenie lawinami, które wielokrotnie w trakcie dnia mijały w bliskiej odległości nasze namioty czasem tylko próbując powalić je swoim podmuchem. Załamanie pogody trwało trzy dni. W tym czasie utrzymywaliśmy stały kontakt z ratownikami przez telefon i z bazą przez radio. Wysyłaliśmy też regularne informacje do kraju. W trakcie oczekiwania poprawił się też stan Andrzeja i widzieliśmy szanse samodzielnych zjazdów w przypadku dłuższego braku lotnej pogody. Zapas jedzenia i gazu mieliśmy jeszcze na co najmniej trzy dni, mogliśmy więc pozwolić sobie na czekanie.
Dnia 30.07. pogoda się poprawiła. Jednak ze względu na zalegające nad Mesti chmury śmigłowiec nie wystartował o planowanej godzinie 6:00. Na kolejny kontakt czekaliśmy do godziny 11:00 kiedy to w końcu usłyszeliśmy, że startują i lecą po nas. Ledwo starczyło nam czasu by byle jak spakować nasze rzeczy, kiedy nadleciało MI-8. Helikopter zawisł parę metrów nad nami prawie zdmuchując nas z wąskiej, śnieżnej grani. Do kolejnych osób opuszczana była linka wyciągarki do której się wpinaliśmy i byliśmy wciągani do wnętrza maszyny. Zrobiliśmy jeszcze międzylądowanie w bazie by zabrać Anię oraz Jacka i polecieliśmy do Mestii.

IMG 2233mŚmigłowiec Mi-8 wraz ze ściągniętym ze ściany zespołem przysiada w okolicy bazy. Autor - Anna Magiera

Tam powitano nas szampanem i przeprowadzono wywiad dla miejscowej telewizji. Andrzej zawieziony został do miejscowego lekarza, który w zasadzie stwierdził to samo co my - jego stan był na tyle dobry, że nie było potrzeby lotu do szpitala w Tbilisi. Popołudniu samochody terenowe należące do miejscowych ratowników przywiozły nam resztę rzeczy pozostawionych w bazie. W tym momencie ostatecznie zakończyła się nasza akcja górska podczas tego wyjazdu. Resztę czasu do powrotnego lotu do Polski planowaliśmy wykorzystać na podróż po Gruzji. Podczas późniejszego spotkania z jednym z gruzińskich alpinistów uzyskaliśmy informacje na temat wspinania w rejonie Szchary oraz obozu górskiego Sess'cho.

IMG 2238mŚmigłowiec Mi-8 odlatuje do Mestii z całym sześcioosobowym składem wyprawy. Autorzy - Paweł Pieńkowski/Dorian Gutowski

Podsumowanie:
Cel wyjazdu nie został zrealizowany. Osiągnięta została wysokość około 4150m. n.p.m. czyli pokonaliśmy mniej więcej połowę ściany. Akcja górska została przerwana przez wypadek Andrzeja. Przeprowadzona została sprawna akcja autoratownicza i założony tymczasowy obóz na wysokości 3990m. Tu przeczekiwaliśmy 3-dniowy okres złej pogody, jednocześnie z pomocą bazowych organizując pomoc. Czwartego dnia zostaliśmy podjęci przez śmigłowiec. Mimo niepowodzenia samej wspinaczki zdobyliśmy sporo doświadczenia w logistyce poruszania w tak dużej ścianie. Byliśmy przygotowani odpowiednio pod kątem zarówno łączności, jak i ilości zapasów, co umożliwiło nam spokojne oczekiwanie na poprawę pogody i organizację akcji ratunkowej.
Chcielibyśmy z tego miejsca podziękować Miszy Tsertsvadze, który miał duży udział w organizacji akcji ratunkowej, Jarkowi Weksejowi za dokładne prognozy pogody oraz przekazywanie informacji naszym rodzinom i przyjaciołom a także za wydobywanie 'spod ziemi' potrzebnych po wypadku numerów telefonu. Jesteśmy też wdzięczni wszystkim ratownikom biorącym udział w akcji, niesamowitym pilotom helikoptera i wszystkim, którzy pomogli nam w organizacji wyprawy. Dziękujemy też Portalowi Górskiemu za wsparcie finansowe wraz z patronatem medialnym, Polskiemu Związkowi Alpinizmu za wypożyczenie telefonu satelitarnego oraz firmom GoPro, Yeti i Monkey’s Grip za wsparcie sprzętowe.

Więcej zdjęć z naszej wyprawy znajdziecie tutaj: Galeria


Baner 800m

Z taternickim pozdrowieniem,
Krzysztof Nosal
Zuzanna Banaś
Andrzej Żak
Paweł Kos
Anna Magiera
Jacek Malinowski

 

Termin wyjazdu: 23.07-03.08.2013
Uczestnicy: Krzysztof Nosal, Zuzanna Banaś, Andrzej Żak, Paweł Kos + baza: Anna Magiera, Jacek Malinowski
Cel wyjazdu: Południowy filar Szchary (5120m. n.p.m.). Droga wyceniona na 5b w skali rosyjskiej o długości ponad 2000m. Według zebranych informacji trudności techniczne nie powinny przekraczać IV (UIAA), a wspinaczka do szczytu zajmuje około 4 dni.