loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Jak wiadomo, początek wyjazdu wspinaczkowego trzeba wykorzystać na rozruch, czyli zrobienie dużej liczby łatwych dróg. Niestety, jest to dość nudne i żmudne zajęcie, więc zawsze brakuje motywacji. Na szczęście pierwszy wspinaczkowy dzień wyjazdu wypadał w moje dwudzieste drugie urodziny, w związku z czym postanowiłem zrobić sobie prezent i przejść właśnie dwadzieścia dwie drogi o trudności przynajmniej 7a.

Szymon Łodziński, fot. Maciek Bukowski

Szymon Łodziński, fot. Maciek Bukowski

Już na starcie pojawiły się drobne przeciwności losu: mianowicie - zaspaliśmy godzinę, rano padał deszcz, a kiedy już dotarliśmy w skały, okazało się, że nie wzięliśmy topo. Ale plan to plan, trzeba go wykonać. Po zrobieniu pierwszych chyba sześciu dróg byłem już zmęczony, a do tego szło mi wolniej, niż zakładałem (sądziłem, że pójdzie mi bardzo lekko; szybko jednak odczułem, że tak łatwo nie będzie ;)). Na szczęście Maciek postanowił nie robić tego dnia tylu dróg, co ja, dzięki temu miałem szanse zdążyć - robiłem po dwie drogi jedna po drugiej.

Szymon Łodziński, fot. Maciek Bukowski

Szymon Łodziński, fot. Maciek Bukowski

Po dwunastej drodze byłem świadom, jak daleko jestem od celu, a jak nisko słońce jest nad horyzontem. Po siedemnastej pogodziłem się z porażką, a mojego rozgoryczenia dopełnił deszcz, fundując nam krótką zlewę. Ostatkiem motywacji wynalazłem w głowie możliwie najsuchsze zakątki Rodellaru i zmusiłem się do przejścia na ostatnie pięć dróg na wybitnie siłowy sektor "bulder de jon". W trakcie naszego przemieszczania się z miejsca na miejsce, deszcz znowu dał znać o sobie, a ostatnie dwie drogi robiłem w zupełnych ciemnościach, oświetlając sobie ścianę ledwo bżdżącą czołówką, wykonując każdy przechwyt na czuja, czyli zginając rękę do końca, wyciągając druga do góry i wymacując kolejny chwyt.

Szymon Łodziński, fot. Maciek Bukowski

Szymon Łodziński, fot. Maciek Bukowski

Przedsięwzięcie okazało się dużo trudniejsze niż sądziłem, a czuję to w przedramionach jeszcze teraz, parę dni później. Co prawda zaliczam 12 września 2015 roku do jednego z fajniejszych wspinaczkowych doświadczeń, głównie ze względu na trudności motywacyjne. Podsumowując, zrobiłem siedem dróg 7b, dziesięć 7a+ i pięć 7a w osiem godzin, z czego większość kiedyś już robiłem, ale niektóre padły OS. Chciałbym najbardziej podziękować Maćkowi za to, że chciało mu się tyle czasu chodzić i mnie asekurować :-)

Drogi w kolejności prowadzenia:

Toma castanazo 7a+
Billy el rapido 7a
Orgasmica 7a+
El pisaciclico 7b
Estampida 7b
Conejo caliente 7a+
Lo tienes Clark 7b
El pupas 7b
Tarzanin de muniellos 7a+
Fran sin nata 7a+
La larva 7a
Mas tortura 7a+
Caprichos de Lujuria 7b
Spasiva l1 7a
Tragaldabas l1 7a+
Caco que te mato 7b
Pintacoda 7a+
Pedrosaurio 7b
De 8 a 14 7a
Paisanu 7a
Alponismo de salon 7a+
Lorien and the wailers 7a+

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci