loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Od kilku lat wędrując po Tatrach bardzo często spoglądałem z fascynacją, a jednocześnie dozą respektu w kierunku zakrzywionego wierzchołka góry położonej na Słowacji w Tatrach Wysokich. Ilekroć zwracałem na tę górę uwagę, miałem ochotę poznać ją nieco bliżej.

Najpierw w literaturze, później na różnych różnistych zdjęciach , fotorelacjach, nagraniach video. Wiedziałem też, że Krywań (bo to główny bohater mej opowiastki) to dla Słowaków góra tak kultowa, jak dla Polaków Giewont.

Pamiętam, gdy jako „łebek” pojechałem na szkolną wycieczkę na Słowacje w kierunku jakiegoś aquaparku (kompletnie nie pamiętam jakiego i w jakiej miejscowości). W każdym razie był to maj, a na wierzchołkach Tatr, które obserwowaliśmy z okien autokaru leżał jeszcze śnieg. I właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Krywań. Pamiętam ten widok doskonale, tym bardziej, że ku mojemu dużemu na tamten czas zdziwieniu tą samą górę ujrzałem na monetach słowackiej waluty, które dostałem od rodziców przed wyjazdem. Pamiętam również, że wtedy uznałem, że musi być to Gerlach, skoro górę umieścili na walucie. W końcu to Gerlach jest tym „naj”.

Po raz kolejny na Krywań spojrzałem dopiero parę ładnych lat później podczas wizyty na Kasprowym Wierchu. Gdy wszedłem na Kasprowy, był to mój pierwszy zdobyty tatrzański szczyt i dopiero zaczynałem przygody związane z poznawaniem tego przepięknego pasma górskiego. Patrząc na Krywań z Kasprowego Wierchu spoglądałem siłą rzeczy od strony północnej, z której góra prezentuje się dużo inaczej i o wiele groźniej niż od strony południowej. To właśnie wtedy zakochałem się w tej górze od pierwszego wejrzenia.

W drodze do szczęściaW drodze do szczęścia

Teraz po paru latach zdecydowałem się wreszcie zorganizować sobie czas wolny, który w 100% poświęcę właśnie Krywaniowi. Tak oto jeszcze w pierwszej połówce lipca wczesnym rankiem dotarłem do miejsca zwanego „Trzema Źródłami”. Jest to miejsce położone kawałek drogi za Szczyrbskim Jeziorem. Od parkingu w Trzech Źródłach rozpoczyna swój bieg zielony szlak prowadzący w kierunku wierzchołka Krywania. Z parkingu szczyt góry widać doskonale. Widać jednocześnie jaką odległość trzeba przemierzyć, by na ten wierzchołek dotrzeć. Wiedziałem, że ten dystans (ponad 6 km), przy występującym przewyższeniu ponad 1300 m to niekoniecznie będzie typowa bułka z masłem. Czas wędrówki oceniłem wtedy na jakieś 3, może 3,5 godziny do wierzchołka. Ruszyłem przed siebie zmotywowany dodatkowo piękną pogodą. Może temperatura mogłaby być nieco niższa, ale dla widoczności jaka panowała tego dnia, byłem gotów dać się nieco podsmażyć. Z Trzech Źródeł szlak wiódł początkowo przez las, a z czasem dotarłem do zakosów prowadzących mnie pomiędzy rosnącą tu gęsto kosodrzewiną. Nie minęła nawet godzina mojej wędrówki, a znalazłem się już na pierwszym szczycie – Groniku (1576 m n.p.m.). To dla mnie była o tyle dobra informacja, że w pionie pozostało mi już mniej niż 1000 metrów do pokonania. Oczywiście z wysokością roślinność mocno się przerzedza, a panoramy stają się co raz to bardziej rozległe. Pierwsze ukazały się moim oczom Tatry Niżne po południowej stronie. Właściwie panorama południowa towarzyszyła mi już od momentu wyjścia z lasu. Nie długo później po stronie zachodniej pojawiły się południowe odnogi grani głównej w Tatrach Zachodnich. Wśród nich prym wiedzie oczywiście „gigantyczna królowa” – Bystra (2248 m n.p.m.), najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. Ale to dopiero początek pięknego spektaklu. Nie bez powodu wierzchołek Krywania słynie z jednej z najpiękniejszych panoram w całych Tatrach, z którego widać niemal „wszystko”, co można w tym paśmie zobaczyć.

Wielki Żleb KrywańskiWielki Żleb Krywański

Tatry Zachodnie z górującą BystrąTatry Zachodnie z górującą Bystrą

Gdy minąłem już Gronik, ścieżka poprowadziła mnie pomiędzy Niżnią Przechybę a Krywańską Kopę. Piszę o tym fragmencie wędrówki nie bez powodu, od tego bowiem momentu naszym oczom ukazuje się Wielki Żleb Krywański, który, uwierzcie, jest naprawdę wielki, nie tylko z nazwy. Opada on stromo w dół w kierunku południowym. Szlak prowadzi teraz trawersem od Niżniej Przechyby do Wyżnej Przechyby skąd doskonale prezentuje się już sylwetka kopuły szczytowej Krywania oraz zachodnie zbocze Małego Krywania (2335 m n.p.m.). Prawdopodobnie piękno przemierzanego rejonu zawładnęło moim umysłem i wyobraźnią tak bardzo, że przysłoniło wszelkie odczucie trudu i zmęczenia towarzyszącego pokonywaniu przewyższenia. Nawet nie zorientowałem się kiedy przekroczyłem granicę 2000 metrów. Zielony szlak, który przemierzałem w końcowym etapie przecina wspomniany żleb i dociera do miejsca zwanego „Rozstaje w Krywańskim Żlebie” . Od tej pory na szczyt wędrowałem już szlakiem koloru niebieskiego. Stąd musiałem się wdrapać na Mały Krywań po dużych skalnych stopniach. Jeśli wybieramy się w to miejsce, warto mieć już jakiekolwiek tatrzańskie doświadczenie ponieważ miejscami jest niebezpiecznie i zwyczajne potknięcie, poślizg czy utrata równowagi mogą skończyć się fatalnie. Gdy wędrowałem w tym rejonie, po wschodniej stronie wyłoniły się potężne, ciemne, granitowe mury opadające z grani Soliska. Minąłem Krywańską przełączkę i od tej chwili zaczęło się już ostatnie podejście po skalnych stopniach i półkach, które w wielu miejscach są bardzo śliskie i trzeba zachować tu dużą ostrożność. Nie ma sztucznych ułatwień znanych z Giewontu, Rysów, czy Orlej Perci. Trzeba liczyć na własne możliwości i orientować się w terenie wypatrując znaczników trzymających nas na szlaku. Ramię, którym wędrujemy jest dosyć szerokie, więc nie jest to wędrówka ekstremalna, choć zapewne staje się taką przy załamaniach pogodowych. Na wschodzie wyłaniały się kolejno jeden po drugim szczyty Tatr Wysokich. Za murem Soliska pojawił się w pewnym momencie Szatan, a dalej za nim dokładnie na wprost dumnie prężyła się „poszarpana” grań króla Tatr, Gerlacha.

Rozstaje w Krywańskim ŻlebieRozstaje w Krywańskim Żlebie

Ściana Soliska, Szatan, a w najdalszym planie Gerlach i KończystaŚciana Soliska, Szatan, a w najdalszym planie Gerlach i Kończysta

Kopuła szczytowa Krywania widziana z okolicy Małego KrywaniaKopuła szczytowa Krywania widziana z okolicy Małego Krywania

Turkusowe wody tatrzańskich stawówTurkusowe wody tatrzańskich stawów

W końcu po blisko 3,5 godziny wędrówki dotarłem na szczyt. Widok zapierał dech w piersiach. Majestat Tatr miałem dosłownie na wyciągnięcie ręki. I widać stąd naprawdę wszystko! Gdybym chciał wymieniać nazwy szczytów, to musiałbym tych ważniejszych wskazać kilkadziesiąt. Widać całe Tatry Zachodnie, od Bystrej, przez Czerwone Wierchy, oddalony na północy Giewont, a dalej na wchód Kasprowy Wierch, Świnicę, wierzchołki Orlej Perci, Mięguszowieckie Szczyty, Rysy, Wysoką, a dalej oczywiście Gerlach i Kończystą. W najodleglejszym planie widnieją również Tatry Bielskie, Lodowy Szczyt czy Łomnica. Wspaniale byłoby mieć ze sobą na Krywaniu przewodnik, w którym opisane byłby poszczególne wierzchołki, gdyż te wydawały mi się być niezliczone. Na północy w najbliższym planie opadają potężne południowe ściany Muru Hrubego. Spojrzenie z Krywania w kierunku Doliny Koprowej, to również gwarant skoku adrenaliny. To potężna przepaść i jest naprawdę wysoko. Ze szczytu widać również kilka stawów, jak na przykład Niżni Teriański Staw czy Zielony Staw Ważecki. Ba! Widać nawet odległe Szczyrbskie Jezioro.

Krzyż szczytowy - symbol niepodległej SłowacjiKrzyż szczytowy - symbol niepodległej Słowacji

Tablica upamiętniająca wejście Ľudovíta Štúra na KrywańTablica upamiętniająca wejście Ľudovíta Štúra na Krywań

Tatry Wysokie w niemal pełnej okazałości - widok ze szczytuTatry Wysokie w niemal pełnej okazałości - widok ze szczytu

Świnica i szczyty Orlej PerciŚwinica i szczyty Orlej Perci

Widoczne m.in. Rysy, Wysoka, Lodowy Szczyt, Durny Szczyt, ŁomnicaWidoczne m.in. Rysy, Wysoka, Lodowy Szczyt, Durny Szczyt, Łomnica

Mięguszowieckie SzczytyMięguszowieckie Szczyty

W oddali na północy GiewontW oddali na północy Giewont

Wierzchołek góry zwieńczony jest drewnianym krzyżem szczytowym – symbolem niepodległej Słowacji. Znajduje się tu również tablica upamiętniająca zdobycie Krywania przez Ľudovíta Štúra, które to wejście dało początek corocznym patriotycznym pochodom na ten szczyt.
Na wierzchołku spędziłem nie mniej niż pół godziny. Pogoda i widoczność były wyśmienite, a ja nie mogłem się napatrzyć na niesamowitą panoramę. Niestety trzeba było w końcu zacząć schodzić w dół. By nie powtarzać drogi, postanowiłem zejść niebieskim szlakiem do skrzyżowania z czerwonym szlakiem Tatrzańskiej Magistrali i później już wzdłuż niej wrócić do Trzech Źródeł. Tak też zrobiłem. Na Rozstaju w Krywańskim Żlebie udałem się niebieską nitką wiodącą przez Rezerwat Doliny Ważeckiej, by na wysokości Jamskiego Stawu odbić na zachód Tatrzańską Magistralą. Dojście do parkingu tym wariantem zajęło mi kolejne 3 godziny wędrówki.

Widok na wierzchołek Krywania ze szlaku do Szczyrbskiego JezioraWidok na wierzchołek Krywania ze szlaku do Szczyrbskiego Jeziora

Krywań widziany z Tatrzańskiej MagistraliKrywań widziany z Tatrzańskiej Magistrali

Wędrówka na Krywań była dla mnie jedną z najciekawszych w całych Tatrach. Piękne widoki, adrenalinka i przy tym wszystkim korzystna pogoda sprawiły, że z chęcią na Krywań wrócę w przyszłości jeśli tylko nadarzy się taka okazja. To naprawdę piękna góra. Legendarna i potężna, szczególnie jeśli podziwiamy jej oblicze od północnej strony. Od południa Krywań nie prezentuje się już tak strasznie. Mając w nogach kilometry, które budują nasze doświadczenie na tatrzańskich ścieżkach zdecydowanie warto się na Krywań wybrać. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to obowiązkowy punkt tatrzańskich wędrówek. W końcu mamy możliwość zdobycia jednego z 14 szczytów znajdujących się w Wielkiej Koronie Tatr.

Bartek Andrzejewski

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci