loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

I na deser dorzucamy kolejną propozycję konkursową. Tym razem prezentujemy opowiadanie Moniki Szatkowskiej, zatytułowane: "Człowiek, który włóczył się po górach". Mamy nadzieję, że te kilka dni, które pozostały do końca miesiąca, nakłoni Was do napisania swojej, krótkiej prozy :) Trzymamy za Was kciuki!

"Człowiek, który włóczył się po górach"

Autor: Monika Szatkowska


     Dziewiąta dwanaście. Jak co dzień Jędrek i tym razem zerwał się z łóżka pod wpływem porannego blasku Słońca, a nie budzika, którego zasadniczo nie miał. Lekcje zaczęły się ponad godzinę temu. „Znowu będzie jazda” – pomyślał chłopak i pomaszerował, a raczej poczłapał do łazienki w celu wiadomych czynności. Dziś też nie miał specjalnej ochoty na uczestniczenie w lekcjach, no ale nie było  wyjścia. „ Jesteś już w klasie maturalnej, może czas wziąć się do roboty!”. To były jedne z nielicznych słów jakie słyszał od ojca, kiedy ten nie był zalany. Wyciągnął plecak spod biurka, wpakował do niego butelkę wody mineralnej i kanapki, a w drugą rękę chwycił pokrowiec, w którym znajdowały się skrzypce, odziedziczone jeszcze po dziadku. To było jego całe wyposażenie na dzisiejszy dzień. Oczywiście nie miał zamiaru spędzić całego dnia w szkole.
    Czekały go jeszcze cztery lekcje. Dzień dłużył mu się niesamowicie, dlatego oczywiście postanowił, że jego resztę spędzi w inny sposób i na pewno w przyjemniejszym otoczeniu. Gdy nauczycielka odwróciła się w kierunku tablicy, aby zapisać kolejny niezmiernie ważny wzór  na coś tam, Jędrek wstał z krzesła i po cichu wyszedł z sali. Jako, że siedział w ostatniej ławce było to stosunkowo proste do wykonania. „ No w końcu” – pomyślał. Tak, teraz był wolny. Jego dzisiejszym celem była Świnica. Podekscytowany natychmiast wyruszył w drogę. Czekała go niekrótka podróż, ale był na to gotowy.
Gdy dotarł  do Murowańca, zrobił sobie krótki postój. Zaczerpną kilka łyków wody i dalej kamienistym traktem wyruszył na zachód, szlakiem żółtym na Kasprowy Wierch. Po kolei zaczęły wyłaniać się liczne stawy, z Zielonym na czele. W końcu, niedaleko dolnej stacji wyciągu krzesełkowego Gąsienicowa oddzielił się wraz ze znakami zielonymi w lewo.
Dalej skierował się w stronę Skrajnej Turni i Beskidu. Po pewnym czasie zaczął wznosić się zakosami, które jednak nie były wyjątkowo strome. Dość monotonnie dotarł  na przełęcz. Szerokie siodło Liliowego powitało go wspaniałym widokiem na Kopy Liptowskie i resztę Tatr Słowackich. Ciekawie prezentował się też pobliski Kasprowy oraz część Tatr Wysokich. Już nie mógł się doczekać, aż znajdzie się na szczycie. Tu zrobił sobie kolejny postój. Wyjął skrzypce i wpatrzony w górski pejzaż zaczął grać swoją ulubioną melodię. Góry znów przeniosły go w inny świat, a grana przez niego muzyka spotęgowała uczucie zadumy i błogiego spokoju. Chciał zaliczyć Świnicę, tak aby nie wracać po ciemku do domu, więc niestety musiał się zbierać. Zwrócił się na wschód i szeroką, rozdeptaną drogą przeszedł przez Skrajną i Pośrednią Turnię, skąd doszedł na Świnicką Przełęcz. Dołączył tu nieco trudniejszy i bardziej wysokogórski czarny szlak. Słońce powoli zaczęło chować się za coraz to niższymi szczytami, dlatego musiał się pośpieszyć. Nie martwiło go to, aż tak bardzo, ponieważ kiedyś już wracał po ciemku z gór. Na szczęście miał ze sobą czołówkę, która prawie zawsze mu towarzyszyła.
Rozpoczął właściwe podejście ścianą Świnicy, które w krótkim czasie zamieniło się we wspinaczkę, mimo, iż początkowe łańcuchy wydawały się być nietrudne. Na końcowym odcinku droga prowadziła nad czeluściami Doliny Walentkowej, gdzie niejednemu zdarzyło się spaść. Coraz bardziej czuł jak do głowy uderza mu adrenalina. Widoki były przepiękne, jednak musiał skupić się na stawianiu pewnych kroków na kiepsko urzeźbionej skale. Tuż pod samym szczytem dochodziła droga prowadząca z Zawratu i od szczytu dzielił go dosłownie krok. Nigdzie nie było widać turystów, a Słońce było już naprawdę nisko. Był zły na siebie, że nie przemyślał do końca trasy i możliwych konsekwencji. Mimo wszystkiego starał się nie wpadać w panikę. Góry znał od podszewki i miał za sobą już kilka trudniejszych sytuacji. W końcu dostał się na szczyt. Był bardzo podekscytowany, ale zarazem zmęczony i bał się, że nie zdąży zejść ze Świnicy przed zmrokiem. Dlatego po bardzo krótkim odpoczynku zaczął schodzić tą samą drogą. „Teraz to już tylko bułka z masłem” – pomyślał. Był trochę zbyt pewny siebie i może właśnie to go zgubiło. Zaczął siąpić drobny deszcz, skała zrobiła się śliska i mokra. Nie tylko pogorszyła się sama trasa, ale także widoczność. Na łańcuchach starał się zachować zdrowy rozsądek, ale z drugiej strony bardzo się śpieszył. W pewnym momencie poślizgnął się na małym wybrzuszeniu i próbował utrzymać równowagę stawiając do przodu drugą nogę, niestety potknął się i sam nie wiedział kiedy, zaczął staczać się po szorstkiej, nierównej skale. Owładnęła go panika, nie mógł się zatrzymać, do tego było bardzo ślisko. Gdy tak koziołkował w dół, nagle wyrzuciło go lekko w górę. Nie wiedział co się dzieje, nie wiedział też jak się zatrzymać, ale coraz bardziej był pewien jednego – tego, że zbliża się koniec, że nie zdoła się uratować. Spadając w dół, uderzył głową o jakiś ostry kawałek granitu i przestał czuć cokolwiek. Wypływająca ze skroni krew zmieszała się z obecnie już lejącym deszczem. Wraz z czerwonym płynem z głowy Jędrka wypłynęły ostatnie myśli i obrazy. Nie zdążył pogodzić się z ojcem, nie zdążył zobaczyć tak wielu jeszcze widoków i zdobyć szczytów, które były jego marzeniem, nie zdążył podziękować tak wielu oraz przeprosić jeszcze więcej osób i przede wszystkim nie zdążył nawrócić się za życia, na czym tak bardzo mu zależało. Zdążył tylko w myślach wykrzyknąć rozpaczliwie słowa, w których prosił Boga o wybaczenie i powierzył mu swoją duszę.

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci