loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Klaudia Buczek urodziła się 30 kwietnia 1991 roku w Tarnowie. Jest bez wątpienia jedną z najlepszych polskich zawodniczek wspinających się na czas. 27-latka imponuje pracowitością i determinacją. Zapraszamy do obszernego wywiadu z tą atrakcyjną i ambitną sportsmenką. Rozmawia Maciej Mikołajczyk.

fot. Klaudia Buczek
fot. Klaudia Buczek

Maciej Mikołajczyk: Podjęłaś już decyzję co do startu na igrzyskach w Tokio? Co twoim zdaniem przesądziło o dodaniu wspinaczki sportowej do olimpijskiego programu?

Klaudia Buczek: Kiedy padła decyzja o tym, że wspinanie będzie na igrzyskach olimpijskich w Tokio, bardzo dużo osób pytało mnie, czy startuję. Miałam przez chwilę taki moment, że zastanawiałam się nad tym. Ta decyzja długo we mnie dojrzewała. Ostatni rok był przełomowy pod tym względem, że uświadomiłam sobie, jak ważne jest wspinanie w moim życiu. Byłam bliska porzucenia wyczynowego sportu, ale wtedy dostrzegłam, jak cenne jest posiadanie pasji, ile radości daje mi wspinanie i jak bardzo kocham ten sport. Start w igrzyskach olimpijskich jest chyba spełnieniem marzeń każdego sportowca, więc teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zdecydowanie chciałabym powalczyć o występ w Tokio. Niemniej, zdaję sobie sprawę, że droga do tego startu nie będzie wcale taka łatwa i tutaj same chęci mogą nie wystarczyć, zwłaszcza, że wspinaczka sportowa weszła na igrzyska w formacie trójboju wspinaczkowego, czyli trzech konkurencji połączonych w jedną dyscyplinę. W tym momencie jeszcze nie są znane kryteria eliminacji do sportowej imprezy w Tokio, tak więc, trudno mi ocenić swoje szanse. Wspinaczka sportowa jest młodą, rozwijającą się bardzo szybko dyscypliną. Długo walczyliśmy o wejście do grona sportów olimpijskich i myślę, że w pełni na to zasłużyliśmy. Trudno też wskazać jedną rzecz, która się do tego przyczyniła. Myślę, że całokształt się na to złożył. Wysoki poziom sportowy, widowiskowość, profesjonalizm zarówno w kwestii sportowej, jak i organizacyjnej oraz szybkie tempo rozwoju dyscypliny.

Przeglądając twoje wyniki, zauważyłem, że na zawodach w Azji czujesz się jak ryba w wodzie. W poprzednim sezonie nie miałaś sobie równych podczas Pucharu Świata w Xiamen…

- To prawda, że na zawodach w Azji w zeszłym sezonie szło mi szczególnie dobrze. Faktycznie najlepsze wyniki zrobiłam w Chinach na pierwszych i ostatnich zawodach Pucharu Świata, kiedy to uzyskałam odpowiednio drugie i pierwsze miejsce. Trudno mi powiedzieć, dlaczego akurat Azja. Kto wie, być może Chiny mi szczególnie dobrze służą, ale myślę, że to zasługa naprawdę dobrego treningu, przygotowania mentalnego i żywieniowego, dzięki którym byłam w stanie szybko zaadaptować się do warunków panujących na zawodach. Ostatnie zmagania w sezonie są pod tym kątem szczególnie ważne, ponieważ zawodnicy są często zmęczeni i wówczas większą rolę zaczynają odgrywać pozostałe czynniki, jak właśnie odpowiednie przygotowanie mentalne, żywieniowe i regeneracja. Osobiście muszę przyznać, że na te kwestie zwracam szczególnie dużą uwagę w swoim treningu i być może dlatego udało mi się utrzymać wysoką formę, „wytrzymać” długi sezon i konsekwentnie biegać swoje na każdych zawodach.

Mieszkasz obecnie w Krakowie. Czy zdarza Ci się, że jesteś rozpoznawalna na ulicy w tym mieście?

- Mieszkam w Krakowie od siedmiu lat i jeszcze mi się nie zdarzyło. Wspinaczka sportowa nie jest aż tak popularnym sportem, póki co to kameralne środowisko osób z pasją. Wraz z wejściem na igrzyska, z pewnością popularność wspinaczki i zainteresowanie mediów wzrosło, niemniej myślę, że jeszcze bardzo długa droga do tego, aby wspinacze byli rozpoznawani na ulicy.

Przed trzema laty w Gijon wywalczyłaś srebro mistrzostw świata. W finale po bardzo zaciętej walce musiałaś uznać wyższość jednej z Rosjanek. Ile zabrakło Ci do złota? Czułaś po tej rywalizacji pewien niedosyt? Pewnie przed zawodami brałabyś drugie miejsce w ciemno…

- To były niesamowite zawody. Przed zawodami liczyłam na wynik w pierwszej „piątce” mistrzostw świata. Po eliminacjach zajmowałam szóstą pozycję i byłam całkiem zadowolona z tego rezultatu. Do finału podeszłam z wolną głową i nastawieniem na najlepsze bieganie na jakie mnie stać. Czułam się w bardzo dobrej formie, a do tego miałam świetne nastawienie psychiczne i dopisało mi trochę szczęścia. To wszystko sprawiło, że z szóstej lokaty po kwalifikacjach awansowałam do ścisłego finału, gdzie w wyrównanym biegu ostatecznie zajęłam drugie miejsce. Do zwycięstwa w mistrzostwach globu zabrakło dokładnie 0,17 sekundy. To niewielka różnica, ale tak już bywa w mojej konkurencji i coraz mniejsze różnice czasowe decydują o wygranej.

W 2010 roku wygrałaś mistrzostwa świata juniorów w Edynburgu. Jakie to uczucie być najlepszą juniorką globu?

- Mistrzostwo świata juniorów było moim celem, odkąd tylko zaczęłam się wspinać. Na swoim pierwszym w życiu czempionacie zajęłam czwarte miejsce i pamiętam, że byłam wtedy bardzo niezadowolona. Rok później podeszłam do tego znacznie bardziej profesjonalnie i przygotowana byłam na walkę o ten zaszczytny tytuł. Zawody jedynie potwierdziły moją wysoką dyspozycje. Po eliminacjach zajmowałam pierwszą pozycję i w finale utrzymałam tę lokatę, stając się mistrzynią świata juniorów i spełniając tym samym swoje pierwsze wspinaczkowe marzenie.

Ten sukces osiągnęłaś w wieku dziewiętnastu lat. Jak zmieniłaś się od tego czasu jako sportsmenka? Jakie wyciągnęłaś lekcje w ciągu tych siedmiu lat? O jakie doświadczenia jesteś bogatsza?

- Wiele rzeczy zmieniło się we mnie od tego czasu. Bycie profesjonalnym sportowcem bardzo kształtuje charakter. W tym momencie trudno mi wyobrazić siebie bez sportu, który jest moją wielką pasją. Jeśli chodzi o kwestie sportowe, to na pewno jestem bogatsza w doświadczenie, co też zwiększyło moją wiarę we własne możliwości i motywacje. Wraz z większym doświadczeniem sportowym, stałam się bardziej odporna psychicznie oraz mam większy dystans, dzięki czemu znacznie pewniej czuje się teraz podczas startów. Oczywiście kariera sportowca nie jest zawsze usłana różami. Są też zawody, czy nawet sezony, w których ponosimy więcej porażek, niż sukcesów. Dawniej podchodziłam do tego bardzo emocjonalnie, natomiast w pewnym momencie swojej kariery złapałam do rywalizacji fajny dystans i przestałam się tak bardzo stresować niepowodzeniami. W tym momencie traktuje je wyłącznie jak lekcje i takie podejście mi bardzo pomaga.

fot. Klaudia Buczek
fot. Klaudia Buczek

Co je na co dzień Klaudia Buczek? Jak wygląda twoje menu? Odmawiasz sobie słodkości?

- Na co dzień bardzo dbam o swoją dietę. Staram się bazować na naturalnej, bogatej w składniki odżywcze i nisko przetworzonej żywności. Jako sportowiec mam większe potrzeby dietetyczne, tak więc mogę sobie pozwolić na większe porcje, niż gdybym nie trenowała. Natomiast zwracam dużą uwagę na skład produktów, które kupuję w sklepie i kompozycje przygotowywanych posiłków. Wiem jak ważne jest prawidłowe żywienie osób aktywnych, ponieważ z wykształcenia jestem dietetykiem. Sport i zdrowa dieta są dla mnie nieodłącznym elementem prowadzenia zdrowego stylu życia. Mam to szczęście, że od dziecka mam bardzo szybką przemianę materii i nie mam tendencji do odkładania zbędnej masy ciała, co jest bardzo korzystne pod kątem mojego sportu. Na co dzień nie stosuję żadnych restrykcyjnych, niskokalorycznych diet. Jak na moją szczupłą sylwetkę, to jem całkiem sporo, chociaż zwracam dużą uwagę na jakość żywności i kompozycje posiłków. Staram się odżywiać racjonalnie i nie ulegać chwilowym modom dietetycznym. Słodycze są na mojej liście zakazanej żywności, unikam ich na co dzień w swojej diecie, ale żeby nie zwariować, to od czasu do czasu robię sobie też drobne odstępstwa od diety.

Na krajowym podwórku rywalizowałaś dotychczas nie tylko we wspinaczce na czas, ale także w boulderingu oraz prowadzeniu. Sporo zawodniczek jest tak wszechstronnych, jak Ty?

- Trudno mi powiedzieć, jak to jest w przypadku innych zawodniczek. Myślę, że młode pokolenie wspinaczy jest znacznie bardziej wszechstronne, aniżeli starsi wspinacze. Jeśli chodzi o mnie, to faktycznie jestem wszechstronną wspinaczką. Lubię wszystkie konkurencje. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że jako poczatkująca zawodniczka trenowałam zarówno czasówki, linę, jak i bouldering. Nie ukrywam faktu, że zawsze najbardziej mnie interesował bouldering i w tej konkurencji najlepiej się czułam, kiedy byłam jeszcze juniorką. Natomiast w pewnym momencie, aby osiągać coraz lepsze wyniki we wspinaczce na czas, musiałam się skupić na treningu pod tę konkurencję. Nigdy tego nie żałowałam, ponieważ udało mi się dzięki tej decyzji bardzo wiele osiągnąć. Jednak zawsze trochę brakowało mi „normalnego wspinania”. W tym momencie cieszę się, że na igrzyskach olimpijskich mamy trójbój, ponieważ, dzięki temu będę mogła wrócić do bardziej wszechstronnego wspinania.

Wielkimi krokami zbliża się koniec tego roku. Jak podsumujesz ten sezon? Jakie cele wyznaczasz sobie na najbliższe miesiące?

- Jeśli chodzi o sezon 2017, to szczerze muszę przyznać, że nie był on dobrym rokiem w mojej karierze. Wiele rzeczy się na to złożyło i nie były to kwestie tylko sportowe. Skończyłam studia i zaczęłam normlanie pracować, co jest trudne do połączenia z wyczynowym trenowaniem sportu. Dzięki takiemu doświadczeniu miniony sezon dał mi wiele lekcji i uświadomił, jak ważne jest dla mnie wspinanie. W przyszłym sezonie nie będę startować we wszystkich edycjach Pucharu Świata, natomiast chcę się dobrze przygotować do kilku wybranych zawodów oraz do tegorocznych mistrzostw świata, które tym razem odbędą się w austriackim Innsbrucku.

Czego życzyć Ci na koniec rozmowy?

- Na pewno zdrowia, wytrwałości, motywacji i siły. Jak to będzie, to o resztę zadbam sama.

Wywiad z Klaudią Buczek przeprowadził Maciej Mikołajczyk

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci