Od poczatku lutego 1966 na Eigerze działały dwa konkurencyjne zespoły: amerykańsko-angielski i niemiecki. W pierwszej grupie znajdowali sie: Chris Bonington, John Harlin, Dougal Haston, Layton Kor i Don Whillans. W rezerwie znajdował się Mike Burke. Przewidziany był także Ted Wilson lecz dowiadując się, że żona jest w ciąży wycofał się z akcji. Bonington i Whillans uczestniczyli sporadycznie w akcji ścianowej zakładając poręczówki w dolnej części przed "Zelazkiem". Ich zadaniem było zaopatrywanie ściany w sprzęt lecz przede wszystkim fotoreporterska oprawa akcji. Korespodentem prasowym był Peter Gillman pracujacy dla Daily Telegraph.

harlin2003
źródło: FB/Bogusław Piotr Dieu Packowski

Grupę niemiecką stanowili: Karl Golikow, Peter Haag, Siegfried Hupfauer, Jörg Lehne, Rolf Rosenzopf, Günther Schnaidt, Günther Strobel i Roland Votteler.

Po śmierci Harlina, który zginał na skutek pękniecia poręczówki w okolicy "Trawersu Bogów" obie ekipy połączyły się.

harlin2003 3
źródło: FB/Bogusław Piotr Dieu Packowski

Harlin i Lehne rozmawiali już wcześniej podczas festiwalu filmowego w Trento o wspólnej akcji na Eigerze, lecz Amerykanin był sceptyczny obawiając się opóźnienia akcji ze wzgledu na liczebność niemieckiej grupy szturmowej. W 1966 roku okazało się, iż oprócz Lehne pozostali Niemcy nie posiadali doświadczenia wielkościanowego i pierwszy raz stykali się z poręczowaniem. Obie ekipy były poważnie przemrożone, Niemcy dostali więcej w skóre (prawie wszyscy mieli amputowane palce u nóg) przeżywając praktycznie"drugi Stalingrad" gdyż przez caly czas trwania akcji biwakowali w ścianie w przeciwieństwie do ekipy Harlina, która często zjeżdzała nocując na Kleine Scheidegg.

harlin2003 2
źródło:FB/Bogusław Piotr Dieu Packowski

Ekipa szturmowa wspinała się dwoma niezależnymi zespołami. Haston znajdował się w drugiej grupie likwidującej poręczówki, których zabrakło zresztą na ostatnich wyciągach. Szkot ostatniego dnia pokonywał trudne lodowe wyciągi poslugując się wyłącznie sztyletem wbijając "jumarem" jedyną śrubę lodową na ostatnim wyciągu (ku przerażeniu towarzyszy), gdyż czekany i młotki lodowe zostały zabrane przez prowadzącą dwójkę (Lehne i Strobel). Jak wspominał ostatnio Strobel, droga została zakończona głównie dzięki żelaznej woli Hastona, który twierdził: Panowie nie ma odwrotu, wyjście ze ściany znajduje się u góry. Po śmierci Harlina zredukowano ekipe do pięciu osob. 25-tego marca na szczycie staneli: Haston, Hupfauer, Lehne, Strobel i Votteler. W międzyczasie Bonington, Burke i Golikow udali się helikopterem w pobliże szczytu zakladając gościnną baze w oczekiwaniu na zwycięzców. Direttissima została ochrzczona, w hołdzie dla Harlina, John Harlin's Climb.

 

harlin2003 4
źródło: FB/Bogusław Piotr Dieu Packowski

Bogusław Piotr Dieu Packowski