Z każdym krokiem zbliżamy się do chwili, w której trzeba będzie pożegnać się z Beskidem Niskim. Nim to jednak nastąpi, odwiedzimy jeszcze wiele niezwykłych miejsc.
Gdy po odpoczynku w Krempnej wrócimy na szlak, czeka nas powtórka z rozrywki, czyli dalszy ciąg „wzlotów i upadków”. Najpierw zejdziemy do Kątów, które są najniżej położonym punktem na całym GSB, a następnie zaliczymy podejście na grzbiet pasma Beskidu Dukielskiego. Wędrując nim zdobędziemy kolejno trzy szczyty - Grzywacką Górę, Łysą Górę i Polanę. Są to jedne z niewielu w Beskidzie Niskim odsłonięte wierzchołki, z których podziwiać można jakiekolwiek widoki.
Później - jak łatwo się domyślić - znów trzeba będzie zejść do doliny, tym razem do niewielkiej wsi Chyrowa. Można tu zatrzymać się w prywatnym schronisku i odwiedzić cerkiew, w której znajduje się ikona, posiadająca ponoć cudowne moce. Do Chyrowej swego czasu przyjeżdżał też objazdowy sklep, w którym można było kupić podstawowe produkty spożywcze. Taki chleb i takie jajka właściwie już w przyrodzie nie występują…
Kolejnym punktem na szlaku będzie Pustelnia św. Jana z Dukli - murowana, neogotycka kaplica, przy której znajduje się grota z cudownym źródełkiem. Żyjący w XV wieku dukielski święty wiódł tu podobno w latach swej młodości żywot eremity. Potwierdzenia tego faktu próżno szukać w jakichkolwiek źródłach pisanych, ale wielowiekowa tradycja zrobiła swoje i kult św. Jana jest tu wciąż żywy.
Z pustelni kilka kroków dzieli nas od ruchliwej drogi krajowej nr. 9. Jest ona częścią międzynarodowej, łączącej Polskę i Słowację trasy E371, biegnącej m.in. przez Duklę i przygraniczny Barwinek do słowackiego Preszowa. Droga ta przecina również pobliską Przełęcz Dukielską, będącą największym obniżeniem głównego grzbietu Karpat, a tym samym jednym z najłatwiej dostępnych miejsc, w którym przedostać się można na drugą stronę gór. Z tego właśnie powodu Przełęcz Dukielska podczas licznych wojen zyskiwała znaczenie strategiczne i wielokrotnie była areną krwawych, wyniszczających walk. Ostatnia, wielka bitwa miała tu miejsce latem 1944 roku, kiedy to prące na zachód wojska radzieckie postanowiły niespodziewania przyjść z pomocą słowackim powstańcom, występującym przeciw Niemcom.
Kolejna wojna, kolejna bitwa
Istniejąca od 1939 roku Republika Słowacka z księdzem Józefem Tiso na czele była państwem całkowicie uzależnionym od III Rzeszy i w wojnie brała udział po stronie Niemiec.
Gdy jednak w roku 1944 klęska Hitlera stała się już tylko kwestią czasu, część słowackich oficerów, a także komuniści i członkowie organizacji opozycyjnych wobec ks. Tiso zaczęli przygotowania do zbrojnego powstania. Zamiary te ubiegli Niemcy, którzy w obawie przed utratą Słowacji zdecydowali się na interwencję i rozbrojenie tamtejszej armii. Spiskowcy nie mieli w innego wyjścia i choć nie byli jeszcze gotowi – rozpoczęli powstanie. Był 29 sierpnia 1944 roku
Dwa dni później przedstawiciele emigracyjnego rządu czechosłowackiego zwrócili się o pomoc do ZSRR, a nadciągająca ze wschodu Armia Czerwona postanowiła wspaniałomyślnie ruszyć na ratunek Słowakom. Już 2 września dowodzący Frontem Ukraińskim marszałek Koniew opracował plan uderzenia wzdłuż przecinającej Karpaty szosy dukielskiej – z rejonu Krosna przez Duklę aż do Preszowa. W operacji tej oprócz wojsk radzieckich miał wziąć udział również walczący u boku Rosjan korpus czechosłowacki.
Przygotowana w rekordowo krótkim czasie ofensywa rozpoczęła się 8 września, lecz z miejsca utknęła już w okolicach Krosna, w ogniu dobrze uzbrojonych i przygotowanych do obrony Niemców. Sowietom dopiero po dwóch dniach krwawego forsowania nieprzyjacielskich pozycji udało się dotrzeć do trasy dukielskiej, a ciężkie walki rozgorzały m.in. o wzgórze Franków. Niemcy w tym czasie zdążyli jednak ściągnąć w rejon bitwy znaczne posiłki i przeciw oddziałom radzieckim w dolinie Iwielki skierowali dwie, nowoprzybyłe dywizje pancerne Wermachtu. Na odcinku tym rozgorzały wyjątkowo zażarte i krwawe walki, za sprawą których okolica ta zyskała złowróżbne miano „doliny śmierci”.
Natarcie radzieckie zamarło aż do 17 września, a samą Duklę udało się Armii Czerwonej opanować dopiero po ściągnięciu posiłków – 20 września. Ciężkie boje rozgorzały następnie o szczyt Chyrowej. Zdobyto ją 29 września, lecz Rosjanie potrzebowali kolejnego tygodnia, by przebić się ku Przełęczy Dukielskiej. Walki toczyły się na niej jeszcze przez cztery dni, a później – z braku sił po obu stronach - przerodziły się w serię drobnych, lokalnych potyczek.
Pod koniec listopada Niemcy wycofali się na linię rzeki Ondavy, na której front ustabilizował się aż do stycznia 1945 roku.
Zamiast błyskawicznego sukcesu operacja dukielska przyniosła Rosjanom spektakularną klęskę i wciągnęła wojska radzieckie w długotrwałe, krwawe boje. Podczas przeciągającej się bitwy Niemcy zdążyli stłumić słowackie powstanie, a straty radzieckie sięgnęły ok. 80 - 100 tys. ludzi. Były one tak dotkliwe, że opóźniły ofensywę Armii Czerwonej na jej głównym kierunku - w stronę Jasła. Do dziś w okolicznych lasach znaleźć można ślady tej rzezi – fragmenty uzbrojenia, resztki umocnień, a ponoć nawet szczątki żołnierzy…
Kraina uzdrowisk i nafty
Po drugiej stronie szosy dukielskiej przyjdzie nam zmierzyć się z kolejnym zabójczym podejściem – na Cergową. Na jej zboczach znajduje się jedno z większych w Beskidzie Niskim skupisko jaskiń. Są to jaskinie typu szczelinowego, powstające w wyniku obsuwania się mas skalnych na południowym zboczu. Trudno je odnaleźć i do nich dotrzeć, dzięki czemu stały się one domem dla licznych salamander i nietoperzy. Jedna z jaskiń nosi egzotyczną nazwę „ Gdzie Spadł Samolot”, nawiązującą do katastrofy niemieckiej maszyny transportowej, jaka miała w tym rejonie miejsce podczas ostatniej wojny.
W masywie Cergowej znajdują się również dwa rezerwaty. Pierwszy z nich nosi nazwę Cisy Nowej Wsi, ma nieco ponad 2 ha i jak łatwo się domyślić – jest miejscem ochrony cisa pospolitego. W drugim z rezerwatów – Rezerwacie Tysiąclecia – również rosną cisy, lecz na jego 63 ha różnorodność jest większa, bo występuje tu także fragment mieszanego lasu grądowego z grabem, dębem, lipą, jesionem, jaworem i wiązem. Na południowym stoku góry, w pobliżu Zawadki Romanowskiej, kryje się jeszcze jedna z tutejszych atrakcji – niewielki stawek, noszący nazwę Morskiego Oka.
Po zejściu z Cergowej zaczyna się najbardziej uczęszczany i zatłoczony fragment GSB w Beskidzie Niskim. Na krótkim odcinku odwiedzimy dwa, popularne uzdrowiska – Iwonicz Zdrój i Rymanów Zdrój. Są to znane, pełne turystów i kuracjuszy kurorty, lecz jakimś cudem obu miejscowościom udało się zachować bardzo zaciszny, ustronny charakter. Można tu spędzić trochę czasu, ciesząc oko typowo uzdrowiskową architekturą i odwiedzając pijalnie wód. Ciekawostką jest też położone tuż za rogatkami Iwonicza miejsce, w którym wydobywano ropę naftową. Oczywiście warto również pomyśleć o noclegu lub posiłku, bo równie dużych „metropolii” więcej już na szlaku nie odwiedzimy.
Ostatnia prosta
Z Rymanowa Zdroju trasa prowadzi do miejscowości Puławy, gdzie rozpoczyna się ostatni odcinek GSB w Beskidzie Niskim - Pasmo Bukowicy. Zaraz na jego początku znajduje się rezerwat, chroniący 292 ha karpackiego lasu bukowego w najczystszej postaci. Mieszkają w nim rysie, pojawiają się również wilki i niedźwiedzie. Dalej czekają na nas trzy kolejne wierzchołki - Skibce, Wilcze Budy i widokowa Tokarnia, a następnie zejście do mikroskopijnej wsi Przybyszów. Za nią szlak wznosi się na ostatni szczyt Beskidu Niskiego – Kamień, później zbiega zaś do ostatniej miejscowości – Komańczy. Nazwa tej ostatniej zawsze kojarzyła mi się z Indianami, ale – niestety – żadnych Komanczów nigdy tu nie spotkałem. Jest za to cerkiew, schronisko i trochę pamiątek z lat 1955 – 1956, kiedy to w tutejszym klasztorze sióstr nazaretanek internowany był kardynał Stefan Wyszyński. Dalej są już tylko Bieszczady…
Adam Nietresta