Na co dzień pewnie niczym nie różnią się od innych osób, mijających nas w pośpiechu na ruchliwej ulicy. Obie uśmiechnięte, normalnie ubrane i zwyczajne. Tak naprawdę to dwie wspaniałe dziewczyny- twarde, odważne, silne, niezłomne i zawsze mają jakiś trafny pomysł, radę, rozwiązanie itd. I zawsze mają dobre ciasto :).

Z Anią Krupą (gospodarzem i prowadzącą schronisko Roztoka) i Zochą (pracownicą) spotkałem się ostatnio pod kątem rozmowy szczególnie dla Czytelników PG.

Schronisko Roztoka, źródło:schroniska.pttk.plSchronisko Roztoka, źródło:schroniska.pttk.pl

Od maleńkości w zasadzie obie chodziły w Tatry (czasem dla przyjemności, czasem na jagody czy na borówki). Te młodzieńcze wędrówki, bliskość gór itd. spowodowały, że miejsce ich obecne- Roztoka to jakaś tam konsekwencja wcześniejszego stylu życia i na pewno nie wzięła się z przypadku.

Chociaż jak narzeka Ania, matka dwóch małych chłopców - Są dzieci i obowiązki z tym związane, szkoła, kursy itd. Mamy z mężem plan, żeby zamieszkać gdzie indziej, a do Roztoki tylko dojeżdżać. Ale na pewno nie będzie to duże miasto. Do miasta to mogę jechać tylko na zakupy.

Podkreślają też, że fakt, iż obie chodzą po górach i je znają powoduje, że o wiele łatwiej jest rozmawiać im z turystami, coś wyjaśniać, klarować, starać się zrozumieć. Są jednak chwile, kiedy w schronisku jest pusto i cicho. Jest wtedy czas, żeby pomyśleć o rodzinie, o sobie, można coś poczytać, pomyśleć jak tu jeszcze bardziej ulepszyć prowadzenie schroniska. Zresztą życie ich (spędzają też tu wspólnie święta), znajomi, czas wolny itd. koncentruje się głównie wokół schroniska i gór. A co jakby gór nie było? Zgodnie przyznają, że pewnie nigdy nie opuściłyby Podhala i wiodły pewnie normalne, statystyczne życie- mąż, zakupy, dzieci, praca i takie tam. A tak? Są góry, widoki, jest czas do przemyśleń, obserwowania przyrody i spotkań fantastycznych (często nieznanych szeroko) osób. Schronisko Roztoka położone jest z boku szlaku na Moko i często pomijane jest przez przypadkowych turystów. Ale zdarzają się oni i tam, zostawiając niejednokrotnie śmieci, niedopałki papierosów, puszki po piwie itd. co jak mówią zgodnie chyba jest najbardziej przykre i irytujące. Często zdarza się im słyszeć dziwne i śmieszne pytania. Często sami ci pseudo-turyści nie wiedzą gdzie są. Ale z drugiej strony jak przyznają- każdy ma prawo tu przyjść i obejrzeć góry. Nie ma lepiej sytuowanych, lepiej ubranych itd.- grunt, że przyszli, a nie tylko siedzą w domu i narzekają.

Na koniec spytałem, co takiego szczególnego jest w tym schronisku, że mimo iż nie jest jakoś atrakcyjne widokowo, warto tu być i można tu spotkać wielu prawdziwych miłośników Tatr i górskich klimatów? Podkreślają, że obsługa. Ale w tym sensie, że są to osoby z prawdziwą pasją i zaangażowaniem i które po prostu umieją wsłuchiwać się w potrzeby innych i zwyczajnie starają się im sprostać.

P.s. Na koniec, swoje cenne uwagi zgłosił Bolek- starszy syn Ani, który stwierdził jednoznacznie, że lubi mieszkać w Roztoce, bo ma kontakt z przyrodą, aktywnością i że często do schroniska przychodzą różne dziewczynki i chłopcy i można się z nimi bawić. :)

Bartosz Michalak