"Newborn" czyli nowonarodzony. Napis o tej treści stojący w reprezentacyjnym miejscu Prisztiny jest największą atrakcją turystyczną stolicy Kosowa i symbolem najnowszego państwa w Europie. Słowo to dobrze oddaje również sytuacje turystyki górskiej, wspinaczki i sportów zimowych w kraju. Po zakończeniu wojny turystyka rodzi się tu na nowo.

Duży udział ma niewielka, lecz entuzjastyczna i pełna pasji grupka kosowskich wspinaczy. Noworodek jest śliczny i ciekawy świata, ale na kogo wyrośnie? Odpowiada jeden z jego kilku ojców - Nol Krasniqi, wspinacz i przewodnik górski z miasta Peć (alb. Pejë) w Górach Przeklętych, współwłaściciel firmy Balkan Natural Adventure. Człowiek, który ma plan zmienić swoje miasto w bałkańską stolicę via ferrat.

Nowonarodzone – wywiad z Nolem Krasniqim z Balkan Natural Adventure

Nowonarodzone – wywiad z Nolem Krasniqim z Balkan Natural Adventure

Jak się ma turystyka górska w Kosowie i co się zmieniło przez ostatnie lata?

Przez długi czas zwiększała się tylko liczba odwiedzających. Przyjeżdża do nas z każdym rokiem więcej i więcej ludzi. Jednak w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat zaczęły się poprawiać usługi. Pojawiają się biura podróży, jest coraz więcej przewodników, hoteli i przede wszystkim - hosteli. Na przykład w Pejë do zeszłego roku w ogóle nie było taniego hostelu dla turystów, teraz już jeden mamy, a kolejne dwa są w budowie. Być może uda sie je otworzyć już w przyszłym roku. Mamy tu dwie Via Ferraty, 50 dróg wspinaczkowych, tyrolkę i z każdym rokiem coraz więcej znakowanych szlaków.

Nowonarodzone – wywiad z Nolem Krasniqim z Balkan Natural Adventure

Nowonarodzone – wywiad z Nolem Krasniqim z Balkan Natural Adventure

Jak doszło do tego, że powstała wasza pierwsza via ferrata? Jak nazwaliście swoje dziecko?

Po wojnie w Kosowie stacjonowały jednostki NATO. W Pejë mieliśmy włoskich żołnierzy, przyjechali z nimi tutaj także ludzie z włoskich organizacji pozarządowych. Jedną z nich było Trentino con il Kosovo, które związane było ze wspinaczami z Trydentu. Wtajemniczyli nas w założenia budowy via ferrat, a my zaczęliśmy zbierać fundusze. Pracowaliśmy głównie za darmo. Kiedy skończyliśmy budować pierwszą część okazało się, że z naszej ferraty roztaczają się piękne widoki, co z kolei zwróciło uwagę władz gminy i sponsorów i bardzo ułatwiło nam dokończenie pracy. Mój współpracownik, Virtyt, który na co dzień zajmuje się tego typu rzeczami, zajął się pozyskiwaniem funduszy. Pracował za darmo, jako wolontariusz z zastrzeżeniem, że skończona ferrata zostanie nazwana imieniem jego syna. I tak narodziła się via ferrata Ari. Dodatkowo dziadkowie Ariego, którzy są Szwajcarami, podarowali na ten cel 5000 franków. Przy pracy pomagali nam również włoscy eksperci. Druga ferrata nazywa się Mat. W przyszłym roku mamy nadzieję otworzyć trzecią już drogę tego typu. Zapewni mnóstwo wrażeń - 850 metrów powietrznej wspinaczki, a nawet przejście po wiszącym moście!

Chcesz zmienić Pejë w via ferratową stolicę Bałkanów?

Tak, wierzymy, że mając trzy ferraty, wśród których jedna stanowi całodniową wycieczkę nawet dla silnego, doświadczonego wspinacza, możemy zacząć myśleć o Pejë jako ferratowym ośrodku z prawdziwego zdarzenia. Via ferraty nie będą tylko atrakcją, którą można sprzedać turystom, którzy przyjechali do miasta, ale przeciwnie - ludzie będą tu przyjeżdżać po to, żeby chodzić po ferratach. To bardzo dobry sposób uprawiania turystyki, o minimalnym negatywnym wpływie na przyrodę.

Jaki stosunek do przyrody mają tutejsi? Jakie są największe zagrożenia?

Największym problemem jest wylesienie stoków na skutek nielegalnej wycinki drzew. Kosowo jest bardzo biedne, więc można zrozumieć, że ludzie czasem poświęcają przyszłość na rzecz doraźnych, niewielkich korzyści. Niektórzy nie mają żadnej innej perspektywy zarobku, jeszcze innych nic takie sprawy nie obchodzą. Instytucję są bardzo słabe, więc trudno walczyć z takim procederem.

Poza tym jest jeszcze austriacka firma, która chce wybudować elektrownię wodną w głównym nurcie rzeki. Na szczęście mamy obecnie silnego burmistrza i udało się póki co wstrzymać pracę nad tym przedsięwzięciem. Jednak wciąż nie ustają naciski ze strony tej firmy i różnych związanych z nią polityków, by wznowić pracę i stworzyć elektrownię. Póki co skutecznie się opieramy lobbystom.

Na rzecz ochrony przyrody prężnie działa miejscowa społeczność wspinaczkowo-przewodnicka. Co roku sprzątamy góry. Jako że z każdym przyjeżdża więcej turystów, co łączy się z większym przypływem pieniędzy, możemy wydawać więcej na takie przedsięwzięcia. Część zarobionych pieniędzy przeznaczamy na akcje sprzątania i edukację, ale to niestety za mało. Kosowo jako państwa ma duży problem z zarządzaniem odpadami. Mamy pewien wpływ na zmniejszenie zaśmiecenia terenu i lepszy sposób utylizacji śmieci, ale w niektórych miejscach problem występuje w skali tak dużej, że jego rozwiązanie jest ponad nasze siły.

A czy można w Kosowie się powswpinać? Skałkowo, na dużych ścianach. Skąd brać informacje?

Możliwości wspinaczki jest tu naprawdę mnóstwo. Póki co poprowadzono przeszło 50 dróg wspinaczkowych, które utrzymywane są w dobrym stanie. Istnieje też możliwość prowadzenia dróg wielkościanowych, w tym nowych dróg. Całe wielkie ściany czekają na pierwszych zdobywców.

Nie udało się jednak póki co stworzyć bazy danych tych dróg, przepływ informacji jest dość słaby. Nie mieliśmy jeszcze okazji zaprezentować naszych dróg światu. Jeśli ktoś jest zainteresowany tym zagadnieniem może pisać bezpośrednio do nas, ale mam nadzieję, że informacje te staną się kiedyś szerzej dostępne

Najciekawszym szlakiem dla turystów jest chyba "Peaks of the Balkans". Robi się już z tego rozpoznawalna marka...

"Peaks of the Balkans" to wielki szlak, który okrąża Góry Przeklęte i prowadzi przez terytorium Kosowa, Czarnogóry i północnej Albanii. Przejście go w całości zajmuje 15 dni, ale można zdecydować się na mniejszą wersję, 5-10-dniową. Wędrówkę zaprojektowano ze wsparciem Niemieckiej Agencji Rozwoju (GIZ), a w pracach prali udział członkowie Niemieckiego Związku Alpinizmu (DAV). Niemcy zaprosili do wspólnej pracy gminy ze wszystkich trzech krajów, które ze swej strony zobowiązały się do utrzymywania szklaku i zapewnienia turystom poczucia gościnności. Wypracowano również procedury ułatwiające przekraczanie granicy w górach.

Dość interesujące jest, że po stronie albańskiej natrafimy na wiele bunkrów z czasów Envera Hodży, pamiątek po zimnej wojnie. Tutejsza granica była jedną z najpilniej strzeżonych i najtrudniejszych do przekroczenia. Dziś granica Albanii i Czarnogóry to atrakcja turystyczna, a miejscowi są bardzo przyjaźni. Policjanci również.

Nie wszystkie budynki wysoko w górach są szczególnie urodziwe, ani wpasowane w krajobraz...

No cóż, bogatych ludzi też mamy kilku w Kosowie... Kiedy ktoś chce poczuć się lepszym od całej reszty i pokazać swój majątek, czasem niestety kończy się to pomalowaną na pomarańczowo willą w samym środku doliny lub ogromnym budynkiem do złudzenia przypominającym Biały Dom na polanie nad brzegiem rzeczki. To przerażające, ale równocześnie całkiem interesujące. Głupota na szczęście lubi koncentrować się w kilku konkretnych miejscach i cała reszta pozostaje dziewicza i wygląda tak jak powinna.

Buduje się również coraz więcej dróg asfaltowych przez góry. Jest groźba, że może to skutkować powstaniem kolejnych brzydkich budynków, ale jednocześnie wiadomo, ze oznacza lepsze warunki dla gości. Dążenie do rozwoju przy jednoczesnej nierzadko trudno pogodzić z chęcią ochrony tego co wartościowe. Rodzą się konflikty i dość ciężko znaleźć właściwy balans. Szczególnie przy młodych i słabych instytucjach. 

Jak wygląda u was zima?

W Kosowie leżą dwa duże pasma górskie - Góry Przeklęte i Szar Płanina - oba dobrze nadają się do zimowej działalności. Ja chodziłem głównie w masywie Rugova, na zachodzie Gór Przeklętych, niedaleko Pejë, ale południe kraju też jest bardzo dobre. Góry Szar na granicy z Macedonią mają dużo łagodniejsze stoki i świetnie nadają się na rakiety i skitury. Jedno czego można być pewnym w obu miejscach, to że nie spotka się tłumów.

To nie jest Straszna Polska Zima z temperaturami -30°C, ale potrafimy mieć tydzień lub dwa z temperaturą -20°C. Można podziwiać rozległe, puste zimowe krajobrazy i obcować tylko z naturą. Mamy szlaki idealne na rakiety śnieżne, trasy wielokrotnie przechodzone zarówno przez nas samych jak i z klientami.

Najciekawszy raz, który utkwił mi w pamięci to zimowe wejście z grupą na Dzierawicę. Byłem już na najwyższym szczycie kraju wiele razy. Wydawało się, że będzie to dość łatwe zimowe wejście i takie właśnie było, aż do momentu, gdy góra zaczęła z nami pogrywać. Przyszła mgła, a jednocześnie bateria w GPS zaczęła się rozładowywać. Musieliśmy naprawdę uważać, gdyż okoliczne ściany są pionowe i za niewłaściwy krok można słono zapłacić. Po każdych 10-15 metrach włączaliśmy GPS, patrzyliśmy czy idziemy we właściwym kierunku i natychmiast go wyłączaliśmy, żeby ocalić baterie. Krok po kroku, kawałeczek po kawałeczku udało nam się pokonać trudności i dotrzeć na hale, skąd już tylko 5 godzin drogi w dół w głębokim śniegu, ze skołatanymi nerwami i koniec.

Istnieje pomysł stworzenia dużego ośrodka narciarskiego, ale czeka na odpowiedniego inwestora, którego w Kosowie wcale nie jest tak łatwo znaleźć.

Wspinaczka zimowa, lodospady i drytooling to jeszcze ziemia nieodkryta. Próbowaliśmy się wspinać, ale tylko na niewielkich lodowych drogach. A możliwości jest mnóstwo. Jesteśmy na miejscu, chcemy to zmienić. Polscy eksploratorzy - piszcie do nas i przyjeżdżajcie!

Jak wygląda przyszłość?

W moich najskrytszych marzeniach wygląda w ten sposób, że dostajemy pieniądze za darmo i przyjeżdżają do nas tylko prawdziwi górscy pasjonaci. Jednak nie jest to zbyt realne, trzeba poszukiwać złotego środka. Duże tereny powinny pozostać względnie dzikie i dostępne dla ludzi, którzy kochają góry - wędrówki, spacery na rakietach śnieżnych, czy skiturach. Ściany dla wspinaczy oraz miłośników via ferrat. Bazę noclegowe powinny tworzyć gospodarstwa agroturystyczne i pensjonaty, dzięki czemu miejscowi uczestniczyliby w zyskach, a deweloperzy nie zaśmiecili gór i wiosek ogromnymi, obrzydliwymi budynkami.

Dla narciarzy - wyciągi, ale daleko od najbardziej cennych przyrodniczo miejsc wysoko w górach. W chwili obecnej nasze położenie jest dość komfortowe, gdyż nie zwracamy na siebie zbyt dużo uwagi, ale kiedy w grę zacznie wchodzić duży kapitał - wszystko może się zmienić...

(wywiad ukazał się oryginalnie w czasopiśmie "Tatry TPN")