– Ostatnią łączność z Tomkiem miałem o godzinie 6:30. Mówił, że nie może zejść. To była ostatnia łączność – relacjonował podczas konferencji prasowej, która odbyła się dziś w Warszawie, szef polskiej zimowej wyprawy na Broad Peak, Krzysztof Wielicki. 

Wspólnie z uczestnikami, zdobywcami szczytu Broad Peak, Arturem Małkiem oraz Adamem Bieleckim i kierownikiem programu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, Arturem Hajzerem starali się przybliżyć szczegóły dotyczące ataku szczytowego i tragedii, która rozegrała się podczas zejścia z wierzchołka Broad Peaku w dniach 5-6 marca 2013 roku. 
– Tej nocy odbyłem z Tomkiem 6-7 rozmów. Zawsze była ta sama odpowiedź: jestem słaby, nie mogę iść. Daję dwa kroki, dalej nie mogę – opowiadał Krzysztof Wielicki, który dodał, że Maciej Berbeka z nieznanych przyczyn nie używał swojego radia.
Adam Bielecki i Artur Małek przyznali, że nocy, podczas której Kowalski i Berbeka próbowali zejść ze szczytu, nigdy nie zapomną – Na górze zostali nasi przyjaciele. To jest dla nas osobiście wielka tragedia – mówił, Artur Małek.

konferencja-po-wyprawie-na-broad-peak-m-1
Podczas konferencji prasowej, Krzysztof Wielicki po raz kolejny podkreślał, że z decyzją o próbie wejścia na szczyt czekali na okno pogodowe. Jak można przeczytać w komunikacie przygotowanym dla dziennikarzy do ataku szczytowego zespół himalaistów w składzie Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek wyruszyli z obozu IV na wysokości 7400 m o świcie 5 marca 2013 (godz. 5:15).
Panowały bardzo dobre warunki atmosferyczne i równie dobra była prognoza pogody na najbliższe doby – Tego dnia były idealne warunki pogodowe – opowiadał Wielicki i dodał – Zimą wszyscy spodziewają się dużo gorszej pogody.
Tuż przed atakiem na szczyt wszyscy byli w dobrej formie i jak stwierdzili zgodnie podczas konferencji prasowej nie było żadnych wskazań do tego, żeby przerwać atak. W drodze na szczyt pokonali trzy szczeliny, z których najtrudniejszą ubezpieczono liną poręczową. Do przełęczy drogę prowadzili na zmianę Adam Bielecki i Maciej Berbeka. Na przełęcz i grań, na wysokości około 7900 m weszli o 12:30 w kolejności Bielecki, Berbeka, a potem Małek i Kowalski. – Czuliśmy się świetnie, byliśmy w dobrych nastrojach. Pogoda była wymarzona, zero wiatru, zero chmur – opowiadał Bielecki.
Od przełęczy w górę, z powodu trudności do przedwierzchołka Rocky Summit (8027 m), szli związani liną w dwóch osobnych zespołach. Na przedwierzchołku byli około 16.00. Stąd zarówno Bielecki jak i Berbeka łączyli się z kierownikiem Krzysztofem Wielickim. Podjęli decyzję o kontynuowaniu ataku. – Zapytałem: Maciek jest trochę późno zastanówcie się czy nie wracać – opowiadał Krzysztof Wielicki, który dodał, że zdał się na doświadczenie Macieja Berbeki i nie zatrzymywał ekipy. – My tak naprawdę o tym nie rozmawialiśmy, ale była taka nić porozumienia, po prostu bez słów wiedzieliśmy, że idziemy do szczytu – dodał Bielecki. Na wierzchołku stanęli: Adam Bielecki o godz. 17:20, Artur Małek o godz. 17:50, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski o godz. 18:00.

konferencja-po-wyprawie-na-broad-peak-m-2
Schodzili kolejno, bez czekania na pozostałych. – Oczekiwanie w warunkach zimowych na tej wysokości nie jest możliwe. Grozi wychłodzeniem, hipotermią i innymi następstwami zdrowotnymi – tłumaczył, Artur Hajzer podczas konferencji.
W drodze na szczyt żaden ze wspinaczy nie zgłaszał oznak słabości. – Dla mnie to jest niepojęte, że człowiek, który przed chwilą był na szczycie mówi mi, że nie może zrobić kroku. Kompletnie niezrozumiałe było dla mnie, co się tam z nim działo – mówił, szef wyprawy, Krzysztof Wielicki opowiadając o problemach Tomka Kowalskiego. Stwierdził również, że himalaista najprawdopodobniej miał obrzęk płuc, o którym świadczyć mógł jego płytki oddech.
Konferencja trwała prawie trzy godziny, zadawano wiele pytań i starano się wyjaśnić wszystkie okoliczności tego, co się stało. Adam Bielecki i Artur Małek zgodnie przyznali, że nie zamierzają przestać się wspinać. – Musimy tylko spędzić trochę czasu z bliskimi i wszystko sobie poukładać – mówił Bielecki i dodał – Ani przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że mógłbym przestać się wspinać.
Artur Hajzer poinformował, że szczegółowymi analizami i ostateczną oceną całej wyprawy zajmie się specjalna komisja Polskiego Związku Alpinizmu.