Trasa wyjazdu – jest, lista must see – jest, sprzet kupiony, ale co z zakwaterowaniem? Hosteli brak, hoteli jak na lekarstwo i koszmarnie drogie. Kwatery prywatne bez łazienki zaczynają się od 15$ za noc. Szybka decyzja – namiot, ale co w dużym mieście? Przecież nie rozbije karawany na skwerku do wyprowadzania psów. Ostatnia sensowna opcja, do której przyznaje nie bylem nigdy przekonany był couchsurfing. Nasłuchałem się od znajomych trochę opowieści o dwuznacznych propozycjach, jednak postanowiłem spróbowac.

Wysyłając wiadomość wyłącznie do aktywnych użytkowników z miast, w których potrzebowałem noclegu otrzymałem ponad 100 zaproszeń i spora część od osób z poza listy. Nie spodziewałem się tak dużego odzewu, a jeszcze bardziej zaskoczyły mnie treści zaproszeń. Najbardziej ucieszyło zaproszenie do wspólnej wspinaczki od dziewczyny bedącej w reprezentacji Iranu, z którego oczywiście zamierzam skorzystać. Była też propozycja safari nurkowego w zatoce perskiej, spędzenia wspólnie czasu z cała rodziną na prowincji. Pojawiło się również kilku potencjalnych wspóltowarzyszy podróży.

operacja-iran-2013-1
Moimi pierwszymi hostami zostali Abdullah i Simin. Malżenstwo mieszkające w Teheranie, które ma spore doświadczenie w podróżowaniu z Kenią, Madagaskarem i Indiami na czele. Wszystko co wcześniej slyszałem i czytałem o mieszkańcach Iranu było prawdą. Ludzie są fantastyczni, niesamowicie pomocni i gościnni. Zostałem ugoszoczony po królewsku, a zaskoczeniem była liczba polskich śladów w ich mieszkaniu.

operacja-iran-2013-2
Herbata smakuje najlepiej z wołomińskiej szklaneczki. Nie wiem skąd to mieli, ale nie podejrzewam tej miłej pary o współpracę biznesowa z tą ekipą.

operacja-iran-2013-4
Krzesło wydaje się znajome? Kuchenna klasyka z powojennych czasów? Co ciekawe, te krzesla naprawdę są z Polski. Maja ok. 70 lat, kiedy to babcia Abdullaha ulegla modzie i kupiła ze statku świeżo importowane mebelki z Lechistanu. Skąd? W Iranie nie mowi sie Poland, bardziej jesteśmy znani jako potomkowie Lecha żyjący na stepach Lechistanu .

operacja-iran-2013-3
Mimo wieku prezentuje sie okazale. Oczywiscie mają cały komplet łącznie ze stołem. Ten typ nazywa sie w Iranie ‚polish chair’ i jest on bardzo popularny.

operacja-iran-2013-5
Wieczorem za kolację przyszli przyjaciele Simin i Abdullaha, którzy w krótkim czasie zostali tez moimi, jako wprawieni wspinacze. Zaoferowali pomoc w wyprawie na Demawand i zaproponowali alternatywne trasy. To niesmowite siedzieć przy czaju ludźmi z tak odległego kraju, którzy z wypiekami na twarzy wspominaja wyczyny Jerzego Kukuczki czy Anny Czerwińskiej, doceniajac klasę polskich alpinistów.

Na niedzielę zaplanowałem intensywne zwiedzanie stolicy, a wieczorem ruszę do bazy pod Demawandem.