Nanga Deram Justice for All – to wyprawa, która wyruszyła pod koniec listopada 2013 roku do Pakistanu. Marek Klonowski, Paweł Dunaj, Jacek Teler, Tomasz Mackiewicz, Michał Obrycki i Michał Dzikowski chcieli zdobyć, niezdobyty do tej pory zimą, szczyt Nanga Parbat.

Przez kilka miesięcy obserwowaliśmy zmagania z górą i trzymaliśmy kciuki. Pogoda nie pozwoliła na osiągnięcie celu. – Od samego początku było wiadomo, że to pogoda będzie dyktować tempo postępów podczas wyprawy – powiedział w rozmowie z Portalem Górskim, Marek Klonowski. Przypominamy jak wyglądały długie zmagania z pogodą w bazie Lattabo pod Nanga Parbat.

Na 6000 m, fot: portalgorski.pl

Na 6000 m, fot: portalgorski.pl

Droga do bazy

Uczestnicy Nanga Deram Justice for All wyjechali 29 listopada 2013 roku. Najpierw samochodem przez Niemcy do Calais. Stamtąd promem do Anglii, następnie z Manchesteru do Rawalpindi. Po załatwieniu wszystkich niezbędnych pozwoleń i formalności, 10 grudnia, wyruszyli busem przez Chilas do Astore. Tam nastąpiła przesiadka do jeepów, które dowiozły Polaków do Tarashing – wioski, z której rozpoczęli marsz do bazy.

12 grudnia 2013 ruszyła karawana ze sprzętem i zaopatrzeniem. Tego samego dnia wyprawa dotarła do Lattabo (3500 m) – opuszczonej zimą wioski pasterskiej. Tam w jednej z chat zorganizowano bazę. Dwa dni później Klonowski, Mackiewicz i Dzikowski założyli bazę wysuniętą. Przez następnych kilka dni trwał transport wyposażenia. Dokonano również kilku wypadów aklimatyzacyjnych.

– Witajcie z Lattabo! Dzięki Wam tu jesteśmy... 6 osób!!! I każdy sie wspina sie okazuje. ABC rozbite i zaopatrzone. 21 grudnia jak pogoda pozwoli pierwsze natarcie ... – napisał na blogu wyprawy http://nangadream.blogspot.com, Marek Klonowski.

Baza, fot: portalgorski.pl

Baza, fot: portalgorski.pl

Święta

W kolejnych dniach zakładane były obóz I (5100 m) i obóz IA (5500 m).  Świąteczna kolacja zastała Klonowskiego, Mackiewicza, Dunaja i Obryckiego w obozie I. Z kolei Dzikowski i Teler świętowali w bazie wysuniętej.

– Ostatnią noc spędziliśmy w C1A na 5500 m. Marek i Michał wrócili do C1, po czym wraz z Dzikiem udali się do Lattabo. Tomek i Paweł poszli 200 m w górę i w lewo, złożyli depozyt i także wrócili do Lattabo. Jacek odpoczywa w C1. Praca wre, wszystko idzie bardzo dobrze – poinformował Paweł Dunaj, 23 grudnia 2013 roku.

Marek Klonowski, fot: portalgorski.plMarek Klonowski, fot: portalgorski.pl

Simone Moro w Lattabo

31 grudnia 2013 roku w bazie pojawiła się też wyprawa Simone Moro. W składzie włosko-niemieckiego zespołu byli też David Göttler i Emilio Previtali. 2 stycznia Simone Moro napisał na swojej stronie internetowej, że podszedł dla aklimatyzacji 600 metrów ponad bazę.

Z kolei Polacy 1 stycznia 2014 roku podjęli decyzję, że ruszają w górę w dwóch 3-osobowych zespołach. Chcieli założyć obóz III. Najpierw wyruszył zespół w składzie Tomasz Mackiewicz, Marek Klonowski i Michał Dzikowski.  Drugi zespół czyli Jacek Teler, Paweł Dunaj i Michał Obrycki wystartował 2 stycznia. Pogoda zmusiła ich jednak do zatrzymania akcji.
2 stycznia wieczorem sytuacja była następująca: Mackiewicz i Dzikowski przeczekiwali niepogodę w obozie I (5100 m), Marek Klonowski w obozie II (5500 m). Pozostała trójka była w tzw. puszkowni na 4530 m.

Obóz 1, fot: portalgorski.pl

Obóz 1, fot: portalgorski.pl

Pogoda blokuje działania

Kilkanaście dni później, kiedy pogoda była względnie dobra, Simone Moro i David Göttler przetransportowali sprzęt do obozu II (6100 m) i spędzili trochę czasu na aklimatyzacji powyżej (do 6400 m). Mieli nadzieję dotrzeć do 7000 m, ale nie udało się.

Po 45 dniach od rozpoczęcia wyprawy polscy wspinacze wydobyli z lodowej jaskini na 6100 m nadmiar śniegu. Dzięki temu mogła ona służyć jako obóz II. Prawie całą trasę do tego obozu prowadzili i ubezpieczali Polacy.

Powyżej obozu II

Utrzymujące się złe warunki pogodowe sprawiły, że postępy polskiego zespołu powyżej obozu II nie były zbyt szybkie.
Pod koniec stycznia, po przezwyciężeniu kłopotów zdrowotnych, Tomek Mackiewicz dołączył do Pawła Dunaja i Michała Obryckiego w obozie II (6100 m). We trójkę podeszli jeszcze 100 m i rozbili namiot obozu II na wysokości 6200 m, po czy spędzili w nim noc. Do obozu II dotarł w tym czasie Jacek Teler.  

– Jesteśmy w namiociku na 6200 m. Postawiliśmy go na takiej półeczce skalnej. Plan jest taki, że z Pawłem Dunajem chcemy pchnąć się do 7000 m. Tam koniecznie przeskoczyć na drugą stronę grani i zobaczyć jak wygląda stok od strony Diamir. Do tego czasu powinniśmy już wejść na te 7000 i wykopać porządną jamę. A potem, jeśli wszystko będzie w porządku, spróbujemy uderzyć w stronę szczytu. Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja – mówił Tomek Mackiewicz w wywiadzie, którego udzielił forumextremum.pl

Plan, który przedstawiał Tomek okazał się niemożliwy do realizacji i wszyscy byli zmuszeni wrócić do bazy.

Paszka, fot: portalgorski.pl

Paszka, fot: portalgorski.pl

Decydujące chwile?

6 lutego 2014 media górskie i wspinaczkowe zaczęły pisać o tym, że nadeszły decydujące dni dla obu wypraw. Na blogu Simone Moro można było przeczytać taką informację:

Wydaje się, że otwiera się okno pogodowe. Wydaje się. Wydaje się, że śnieg powinien przestać padać – dzisiaj słabo tylko prószy, właściwie to już nie śnieg – i na początku następnego tygodnia, w poniedziałek i wtorek, będziemy mieli dobrą pogodę. Dobrą pogodę na to by zaatakować szczyt. Wydaje się. Wydaje się, że w poniedziałek i wtorek nie będzie aż tak zimno. Wydaje się więc, że po poprzedniej paskudnej pogodzie i okropnym zimnie, nadchodzi czas dobrej zabawy w przyjemniejszej temperaturze. Wydaje się. Stale śledzimy prognozę pogody. Czy nie za dużo nam się wydaje?

Dobre prognozy pogody sprawiły, że Tomek Mackiewicz i Paweł Dunaj podeszli do obozu I. Na miejscu okazało się, iż po obfitych opadach śniegu obóz wymaga remontu. Wszystko udało się szczęśliwie naprawić. Obóz szybko zaczął funkcjonować normalnie. W górę ruszyli także  Michał Obrycki i Jacek Teler.

Niestety, niecałe dwa dni później okazało się, że z pogodą nadal słabo. 8 lutego 2014 roku Tomek Mackiewicz zakomunikował przez radio, z obozu II, że wieje znacznie silniejszy wiatr niż przewidziane 50 km/godz. Próbował podchodzić w kierunku obozu III, ale wiatr i zimno zmusiło go do odwrotu. Postanowił jednak zejść do obozu II, zaczekać na Simone oraz Davida i wspólnie z nimi podjąć decyzję, co zrobić.

Paszka w C1, fot: portalgorski.pl

Paszka w C1, fot: portalgorski.pl

Okno pogodowe?

Na początku stycznia z Pakistanu wyjechał Marek Klonowski. Zrobił to z powodów rodzinnych. Jego partnerka urodziła dziecko wcześniej niż to było planowane. – Rodził się mój drugi syn, a ja musiałem wrócić żeby zająć się tym, który ma 6 lat i zostanie sam w domu, jak mama pójdzie do szpitala. To była radość pomieszana ze smutkiem. Starałem się o tym nie myśleć. Wróciłem i już – mówił Portalowi Górskiemu, Klonowski.

W bazie Lattabo zostali: Tomek Mackiewicz, Jacek Teler, Paweł Dunaj, Michał Dzikowski i Michał Obrycki.
Tymczasem 11 lutego 2014 roku nadeszło spodziewane okno pogodowe. – Dziś jest pierwszy dzień polepszenia pogody. Wiatr na grani i lekkie lawiny powinny oczyścić drogę Shella – napisał Simone Moro tamtego dnia.
Z wyjątkiem zasłoniętego chmurami wierzchołka Nanga Parbat, niebo było czyste, a wiatr na wysokościach do 6500 m, umiarkowany ok. 50 km/godz. Obydwie wyprawy postanowiły wykorzystać sytuację. Zarówno Simone Moro i David Göttler, jak i Tomek Mackiewicz z Pawłem Dunajem przenieśli się z bazy do obozu I (5100 m). Niestety i tym razem nie udało się dokończyć akcji.

Warto dodać, że obie ekipy były zmotywowane do tego, żeby czekać aż do 21 marca czyli ostatniego dnia zimy.
Pod koniec lutego 2014 Michał Dzikowski opuścił wyprawę. Z kolei Tomek Mackiewicz wyszedł z bazy do obozu II, gdzie w śnieżno-lodowej jamie samotnie oczekiwał na pogodę.

Obie wyprawy w bazie, fot: portalgorski.pl

Obie wyprawy w bazie, fot: portalgorski.pl

Kolejna próba?

25 lutego 2014 w drogę na szczyt wyruszyli Paweł Dunaj i Jacek Teler. Wyszli jednak oddzielnie, Paweł o wschodzie słońca, a Jacek około 11. Obydwaj spędzili noc w obozie I. Następnego dnia rano Paweł wyruszył w górę, natomiast Jacek zawrócił z powodu ryzyka odmrożenia stopy. Tamtego dnia wiadomości były optymistyczne, a wiatr nie przekraczał 15 km/godz.
Emilio Previtali na twitterze informował:

26.02 wieczór: Tomasz Mackiewicz jest w obozie III. Mówi, że tego popołudnia było nadzwyczaj wietrznie i trudno było wspinać się w górę. Teraz jednak wiatr znacznie zelżał.
27.02 rano: W nocy spadło 5-10 cm świeżego śniegu, wciąż pada. Właśnie telefonował Simone Moro – wraz z Davidem Göttlerem są przy depozycie między obozami I i II. Droga wymaga torowania w świeżym śniegu. Mają jeszcze godzinę do obozu II.
27.02 godz. 10.20: W obozie II jest Paweł Dunaj – wybiera się w górę. Tomasz w obozie III, nie ma widoczności, czeka. Korzystając ze śladów Simone i Davida, Jacek Teler ruszył w górę do obozu II.
27.02 przed południem: Simone i David są w obozie II. Jest bardzo zimno i wieje silny wiatr. Rozgrzewają się w jamie śnieżno-lodowej wraz z Pawłem.
27.02 wczesne popołudnie: David Göttler próbuje dojść do obozu IIa (w obozie II jest za mało śpiworów i karimat. Simone i Paweł są w obozie II, Tomek w obozie III.
27.02 po południu: Jacek Teler dotarł do obozu II. Przekazał informację, że w dojściowym kuluarze jest dużo świeżego śniegu.
27.02 około godz. 17: David Göttler dotarł bezpiecznie do obozu IIa i grzeje się w namiocie. Wiatr słabnie a chmury rozwiały się.

Sytuacja zmieniała się z godziny na godzinę. A najbardziej zaskakujące okazało się przemieszanie zespołów. David Göttler, który spędził noc w obozie IIa, dotarł rano do obozu III, gdzie dołączył do Tomka Mackiewicza, zamieszkującego obóz III już od dwóch dni. Rano następnego dnia David i Tomek rozpoczęli wspinaczkę z zamiarem założenia obozu IV. Simone Moro znajdował się wtedy na wysokości 6600m.

W międzyczasie Moro zrezygnował z atakowania szczytu. Na placu boju został polsko-niemiecki zespół Göttler- Mackiewicz. Niestety i tym razem warunki okazały się zbyt ciężkie. Tomasz z Davidem postanowili przerwać atak szczytowy.
3 marca 2014 roku Simone Moro, David Goetler i Emilio Previtali opuścili bazę pod Nanga Parbat. Polacy postanowili zostać i spróbować ponownie.

Widok z Nangi Parbat, fot: portalgorski.pl

Widok z Nangi Parbat, fot: portalgorski.pl

Lawina

9 marca 2014 Michał Obrycki i Paweł Dunaj zostali porwani przez lawinę. Na Facebooku można było przeczytać: porwało ich tuż poniżej C1, już za garbem (w rezultacie przelecieli na dół nie przelatując przez garb – inna drogą niż się podchodzi, ale wylądowali już w miejscu na drodze, niedaleko „puszkowni”, w linii prostej z 400-500 m będzie).

Lawina nie zasypała Obryckiego i Dunaja. Wspinacze byli w stanie wezwać pomoc. Przebywający w bazie Jacek Teler z Tomkiem Mackiewiczem natychmiast wyruszyli w górę i dotarli do poszkodowanych. Około godziny 4 nad ranem wszyscy znaleźli się w bazie. Później Obryckiego i Dunaja na noszach przetransportowano do szpitala.

Po tamtych wydarzeniach wyprawa zakończyła się, a jej uczestnicy pod koniec marca wrócili do kraju.