Stało się. W dniu 10.12.2014 zdobyliśmy ostatni beskidzki szczyt znajdujący się w Koronie Gór Polski. Wcześniej 27.11.2014 weszliśmy na szczyty Lackowej w Beskidzie Niskim i Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. W tym momencie mamy odhaczonych 27 z wszystkich 28 szczytów w tej klasyfikacji. Ale po kolei.

Zdecydowaliśmy się zdobywać góry od położonej najdalej względem naszego miejsca zamieszkania wsi Izby, położonej nieopodal Krynicy Zdroju, co oznaczało start w Beskidzie Niskim z najwyższą w jego paśmie Lackową (997 m n.p.m.). Prognozy pogody nie przewidywały żadnych opadów czy wichur, liczyliśmy zatem na powodzenie wyjazdu i zebranie ciekawego materiału fotograficznego.  Wyruszyliśmy z samego rana, by jak najwcześniej zacząć zdobywanie góry. Nie mieliśmy już tyle czasu ile, na przykład, podczas czerwcowego wyjazdu w Sudety. Dzień był już teraz wiele godzin krótszy i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na szczycie drugiej góry musimy stanąć najpóźniej po godzinie 15:30, jeśli chcemy skończyć przed zmrokiem.

Zmrożona przyroda w Beskidzie Niskim

Zmrożona przyroda w Beskidzie Niskim

Na Lackową dojazd okazał się dosyć ekstremalny jak na podróż samochodem osobowym. Końcowe parę kilometrów to droga przez dziki las po wertepiastych betonowych płytach. Nie dosyć, że było wąsko i ślisko, to musieliśmy sporo się nagimnastykować podczas mijanki z ciężarówkami, by uniknąć uszkodzenia zawieszenia. Niestety do wsi Izby, z której startowaliśmy na szczyt to był jedyny sensowny dojazd. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że jesteśmy na jakimś kompletnym odludziu. Nie dosyć, że są tam trzy domy na krzyż to jeszcze poza ujadającymi Burkami nie było widać żywej duszy. Mimo kiepskiej widoczności zauważyliśmy, że jesteśmy u wylotu drogi, która prowadzi na Przełęcz Beskid do granicy państwowej, gdzie zaczyna się zielony szlak wiodący na szczyt. Bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy w górę po zmarzniętym błocie. Bardzo szybko osiągnęliśmy przełęcz, a las stawał się od tego momentu coraz bardziej gęsty. Widać było, że nie jest to najpopularniejszy wśród turystów szlak w tym okresie.

Lackowa - 997 m n.p.m.

Lackowa - 997 m n.p.m.

Miejscami trzeba było się dobrze przyglądać, by dostrzec którędy biegnie ścieżka. Droga przebiegała łagodnie grzbietem w kierunku wschodnim, a z wysokością zwiększał się wiatr i poczucie zimna, dlatego też nie zwalnialiśmy tempa. W pewnym momencie zaskoczyło nas bardzo strome podejście urozmaicone skałą, trzeba było naprawdę uważać, bo chwila nieuwagi mogła zakończyć się bolesnym zjazdem na sam dół z kilkudziesięciu metrów. Dalszy odcinek w drodze do szczytu to istna dżungla z powywracanymi pniami, konarami, wiszącymi gałęziami i chaszczami, przez które trzeba było się przedzierać. Wszystko to było pięknie oszronione i oblepione przywianym tu śniegiem. Sceneria zatem nieco baśniowa. Okazało się, że do szczytu Lackowej idzie się dłużej niż mogłoby się wydawać. Mimo to szczyt osiągnęliśmy w rozsądnym czasie, bo po około godzinie wędrówki. Szczyt, jak i cała droga w jego kierunku znajdują się w gęstym lesie, więc wielbiciele panoram będą zawiedzeni.

W drodze na Radziejową w Beskidzie Sądeckim

W drodze na Radziejową w Beskidzie Sądeckim

Radziejowa - 1262 m n.p.m.

Teraz po szybkim i sprawnym zejściu ze szczytu trzeba było przedostać się do Piwnicznej Zdrój na przełęcz Gromadzką (Obidzę) skąd mieliśmy wyruszyć na szczyt Radziejowej (1262 m n.p.m.). Gdy dotarliśmy do parkingu nieopodal schroniska pogoda zdawała się być nieco lepsza, ale przez wyższe partie gór dalej przetaczały się ołowiane chmury. Krótko po starcie dotarliśmy na szeroką polanę w pięknej zimowej scenerii. Myślę, że przy mniej zachmurzonym niebie roztacza się stąd ciekawa i rozległa panorama. Nie ma co jednak narzekać na aurę, bo widoczność i tak była dobra, wiał słaby wiatr i nie było jakoś szczególnie zimno. Dominował tu zdecydowanie iglasty drzewostan, spomiędzy którego wraz wysokością było widać coraz więcej. To co mogliśmy zobaczyć ze szlaku to przede wszystkim piękne pasmo Pienin. Tu też zatrzymaliśmy się, by zrobić zdjęcia, gdyż wyżej zalegały już chmury. Liczyliśmy, że gdy dotrzemy na szczyt i wejdziemy na wieżę widokową, to może znajdziemy się ponad granicą zachmurzenia i zrobimy jakieś ciekawe zdjęcia. Na szczyt dotarliśmy około półtorej godziny od startu. Niestety na tej wysokości również przetaczały się gęste chmury i nie dał im rady nawet mocno już teraz wiejący wiatr. Z wieży (identycznej jak na Mogielicy w Beskidzie Wyspowym) nic nie zobaczyliśmy, choć spoglądając w górę wydawało się, że gdyby była wyższa o jakieś 50 metrów znaleźlibyśmy się nad pierzyną chmur :) Ale być może to tylko zaburzona perspektywa.

Pieniny widziane ze szlaku na Radziejową

Pieniny widziane ze szlaku na Radziejową

Na szczycie spędziliśmy krótką chwilę, ponieważ było już późno i powoli zapadał zmrok. Po niecałej godzinie powrotnej wędrówki dotarliśmy do samochodu. W ciągu kilkunastu minut zrobiło się ciemno. Zapewne latem udalibyśmy się jeszcze w Pieniny, ale musieliśmy zaplanować to już na inny dzień. Zaletą takiego rozwiązania był fakt, że mogliśmy poza zdobywaniem Wysokiej pomyśleć nad jakimi dodatkowymi atrakcjami, ale o tym dalej.

10.12.2014 z samego rana udaliśmy się w jedno z najbardziej lubianych przez nas miejsc w naszym kraju – pasmo Pienin. Minęliśmy Szczawnicę, by w Jaworkach wejść na zielony szlak wiodący przez doskonale nam znany Wąwóz Homole, poza który (mimo częstych wizyt w tym miejscu) jeszcze się nie zapędziliśmy. Po szybkim jego przemierzeniu dotarliśmy na Dubantowską Polanę i dalej na Rówienkę, z których roztaczała się rozległa panorama Beskidu Sądeckiego. Jak na złość, mimo prognoz świecącego Słońca, nad grzbietami i przez ich wierzchołki przetaczały się chmury. Zdaliśmy sobie sprawę, że ze szczytu Wysokiej (1050 m n.p.m.), na którą szliśmy nic nie zobaczymy, szczególnie Tatr z ciekawej perspektywy. Niestety taka to już pora, że na bezchmurne niebo trafić dosyć ciężko. Po wejściu na kopułę szczytową Wysokiej zgodnie z przewidywaniem znaleźliśmy się w chmurach. Po upamiętnieniu zdobycia najwyższego szczytu Pienin nie pozostało nam nic innego jak zejść i pomyśleć nad jakimś urozmaiceniem wyjazdu, gdyż czas mieliśmy całkiem dobry, a nad Szczawnicą przebijało się Słońce. Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że jedziemy na Trzy Korony (982 m n.p.m.). Po cichu wierzyliśmy, że może uda nam się zobaczyć stamtąd Tatry. Po kilkudziesięciu minutach podróży dotarliśmy do Sromowców Niżnych, skąd prowadzi szlak na Trzy Korony. Stąd też świetnie widać ów szczyt, który majestatycznie dominuje nad okolicą. Jak na złość przez charakterystyczne skaliste wierzchołki przetaczały się chmury ale już nie tak gęste jak w okolicach Wysokiej. Zdecydowaliśmy, że idziemy na górę i co ma być to będzie. Trawersując zbocze od jego wschodniej strony szybko dotarliśmy na Koszarzyska, gdzie szlak z zielonego zamieniliśmy na niebieski, a następnie dotarliśmy do przełęczy Niedźwiadki skąd już zostało tylko wejść na szczyt.

Radziejowa - 1262 m n.p.m.

Radziejowa - 1262 m n.p.m.

Charakterystyczna dla Trzech Koron jest metalowa platforma widokowa na Okrąglicy, dzięki której ze skalistego wierzchołka można wokół podziwiać rozległą panoramę.

Beskid Sądecki widziany z Małych Pienin

Beskid Sądecki widziany z Małych Pienin

My… …trafiliśmy głowami w chmury i znów nie było nic widać. Jedyne co było w zasięgu naszego wzroku to stromy, wręcz pionowy spad, część Sromowców Niżnych i mały fragment Dunajca. Kiedy już szykowaliśmy się do zejścia z platformy, nagle od zachodu intensywnie zawiało i jakby zaczęło się przecierać. Po chwili i my przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo było nam dane zobaczyć z tego miejsca majaczące w oddali Tatry. To była nasza nagroda za wytrwałość tego dnia.

Wysoka (Wysokie Skałki) - 1050 m n.p.m.

Wysoka (Wysokie Skałki) - 1050 m n.p.m.

Owa chwila nie trwała długo, ale zdążyliśmy nacieszyć wzrok i nasyceni ruszyliśmy w dół kierując się dalej szlakiem niebieskim na przełęcz Szopka (Chwała Bogu), by tam zejść szlakiem żółtym do Sromowców, gdzie zostawiliśmy samochód.

Trzy Korony - 982 m n.p.m.

Trzy Korony - 982 m n.p.m.

Po drodze mijaliśmy pierwszych napotkanych turystów i ratownika GOPR. Więcej żywych istot tego dnia na szlakach nie widzieliśmy. Gdy doszliśmy do przełęczy, jakby na pożegnanie beskidzkiego epizodu korony zobaczyliśmy zachodzące Słońce nad granią odległych Mięguszowieckich Szczytów. Stąd Tatry było widać naprawdę wspaniale. Tak oto zamykamy kolejny, beskidzki tym razem rozdział w całym cyklu. Czekają na nas już tylko Góry Świętokrzyskie gdzie już niebawem pojawimy się, by świętować na szczycie Łysicy zdobycie Korony Gór Polski w ciągu jednego roku kalendarzowego. Chyba nam się uda :)

Tatry Bielskie i Wysokie widziane z przełęczy Szopka - 779 m n.p.m.

Tatry Bielskie i Wysokie widziane z przełęczy Szopka - 779 m n.p.m.

Bartek Andrzejewski

Zapraszamy również na nasz profil:
https://www.facebook.com/pages/On-the-Summit/346015998881849?ref=hl

onthesummit.jimdo.com

www.czarodziejskagora.org.pl