loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Witajcie kochani Ludzie:) Zanim przejdziecie do czytania tej nudnej relacji parę ogłoszeń z parafii w Lattabo. TAKIE TAM...:) przesyłamy Wam kolejne parę zdań o tym co sie u nas dzieje...:)

Nanga Dream – Justice for All

Nanga Dream – Justice for All

Dostajemy mail-e z "wycinkami" gazet i naprawdę gdyby te "banany" można było zapakować w kartony to w Lattabo zabrakłoby miejsca do ich przechowywania:)

Ludzie...nie wierzcie mediom i systemowi monetarnemu!:)

Pamiętajcie, ze jedyne prawdziwe informacje są na stronie naszego patrona medialnego: PORTALU GORSKIEGO, kt. jako pierwszy dostaje relacje/foty i filmy:) oraz naszej strony JFA: nangadream.blogspot.com.
Wszystko inne to jakieś "klejnuty" zaczerpnięte po zdaniu z rożnych portali.
Jak klimat w ekipie? Morale wyśmienite.

Urobiliśmy raptem 2000 metrów góry, ale były to całkiem pracowite i przyjemne metry:)
Może i po pas w śniegu, to torowanie wśród reszty członków załogi naprawdę jest spoko.
Jeżeli pójdzie tak dalej, w takim tempie to słowa naszych kucharzy ze Nange zdobędziemy 20 stycznia staną sie rzeczywistością:)

jaka jest nasza taktyka? taka, ze Kto chce ten idzie, byle w ruchu wahadłowym i dwójkami:) Czytaliśmy dzisiaj jakiś artykuł o nas:) naprawdę ciekawych rzeczy sie dowiedzieliśmy:) Nie zakładamy kiedy wyjdziemy, kto i z kim Pojdzie. Najważniejsza jest przyjaźń, wiec kto sie czuje na silach i ma ochotę ten dobiera sie w parę i po prostu idzie. Nikt nie kozaczy. Oczywiście w naszej ekipie są mniej i bardziej doświadczeni dlatego wszyscy nawzajem sie pilnujemy:) Tak jak brat pilnuje brata:)
Nie ma spiny, ze cos pójdzie nie tak - każdy przyjechał bo bardzo chciał i było warto!:) Jeżeli nie zdobędziemy NANGI (a raczej powinno sie to udać:) w tym roku, to będziemy próbować za rok, a jak nie za rok...to kolejny...to możemy obiecać...

Póki co staramy sie jak możemy, przy okazji dobrze sie przy tym "bawiąc":)

Kite-surfing przy Nanga Parbat

Kite-surfing przy Nanga Parbat

KASA...tutaj najlepsze...:) bo jeszcze przed wyjazdem wszystko wydane, wyjeżdżamy zapożyczeni....przylatujemy, hotel, spotkanie z SZER BASem - pracownikiem agencji, kt, ogarnia nam pozwolenie i okazuje sie ze jeszcze go nie mamy, bo...brakuje podpisu kogoś tam z regionu ASTORE/ GILGIT- BALTISTAN oraz, ze nie mamy oficera łącznikowego + kucharzy dla niego itd.itp...bagatela 10300$ za tzw serwis RAWALPINDI to RAWALPINDI.

Ponad 32.000zl. Bez tego nie dostaniemy pozwolenia! Wyciągamy wszystko co wzięliśmy ze sobą - nazbieraliśmy raptem 4000$ + zostawiamy sobie około 200$ na drobne wydatki, na tzw "waciki"...

Reszta to bankomaty i karty kredytowe. Żeby nie przesądzić, obskoczyliśmy około 40-60 bankomatów - udało sie wybrać raptem pakistańskich rupii na równowartość 1000$. Mastercard żaden nie obsługiwał! Poszła tylko VISA!. Nadal nie mięliśmy ponad 5000$!!!A autobus, kt. ma nas zawieść do ASTORE czeka od rana pod hotelem wraz z dwoma kierowcami.
Ostatecznie dogadujemy sie, ze zapłacimy jak będziemy mieli - zrobimy transfer/przelew na konto Agencji.
Dzięki temu ze Marek i Tomek naprawdę zostawiają za sobą aurę "peace and love" nie bylo z tym problemu.

Dla mnie osobiście, Pawła, najlepsze jest to ze chłopaki od 3 lat korzystają z tej samej agencji...a mimo to prawie codziennie gdy byliśmy w Islamabacie przychodził do nas szef Agencji sprzed 4 lat, z kt. korzystali będąc pod Nanga pierwszy raz Zmienili ja bo była za droga, nie ukrywają tego, ale Szef po prostu ich uwielbia:)

Parę informacji:)

Gdzie w danej chwili jest ekipa, a na pewno Paweł (on nosi SPOTa) można sprawdzić na stronie:
http://share.findmespot.com/shared/faces/viewspots.jsp?glId=0XaEvvmAYG8AIxWS911Nmhae5Jidt9hzC
lub www.reaktywacja.duna.pl w dziale MAPA LIVE.

Wspina sie każdy: Marek, Tomek, Jacek, Paweł, Michał i Dziku. Każdy nosi od 18 do 22 kg.
Kto będzie czul sie na silach, ten będzie atakował Nange. Oczywiście dwójkami i w ruchu wahadłowym, by jeden duet zabezpieczał atak drugiego duetu.

ZASILANIE ELEKTRYCZNE!!!
Oficjalnym sponsorem naszego zestawu jest PGE ENERGIA ODNOWIALNA. Nie lubimy korporacji, ale ich lubimy za nazwę:) !!!

Dzięki Markowi jesteśmy praktycznie niezależni jeśli chodzi o energie elektryczna.
Nie mamy spalinowego generatora prądu, wiec nie potrzebujemy ropy czy benzyny.
Jedyne od czego jesteśmy uzależnieni to słońce...ale nawet jak jest za chmurami to dla nas także starczy (tyle ze nie będzie filmu wieczorem).
Posiadamy rozkładany panel słoneczny o łącznej mocy ponad 120 Watt (moduł fotowoltaiczny). Składa sie on Z ogniw monokrystalicznych o niespotykanej sprawności 22%. Do tego regulator ładowania z funkcja śledzenia punktu pracy maksymalnej. Wszystko współpracuje z akumulatorem 24 Ah. Natężenie ładowania śledzimy przez wpięty w obwód amperomierz analogowy, dzięki czemu wiemy jak bardzo świeci lub nie świeci słońce na zewnątrz. Śmiechem żartem pogodę na wyprawie wyrazimy nie w innych jednostkach jak w AMMPERACH.
- 0 Amper - ciemno.
- 1 Amper - słońce zachodzi.
- 2 Ampery - lepiej siedzieć w chacie;)
- 3 Ampery - pochmurno.
- 4-5 Amper - juz można wyjść z klubu
powyżej 5 Amper - pełne, silne, mocne słońce.

W słoneczny dzień po podłączeniu wszystkiego mamy jeszcze zapas mocy. oczywiście cały dzień w chacie pali sie światło:)
Z akumulatora, kt. jest "buforem" energii wychodzi niezliczona ilość kabli, gniazd samochodowych, rozdzielaczy, inwerterów a na końcu zwykłych ładowarek.
Ładujemy wszystko: laptopy, telefony, sputniki, paluszki, akumulatory.
Nad bezpieczeństwem całej instalacji "czuwają" dwa bezpieczniki, kt. w razie zwarcia odcinają prąd. Był tez moduł/regulator napięcia, kt. miał odcinać ładowarki, gdy napięcie spadnie poniżej 10,5 V - niestety nie wytrzymał trudów podroży.

19 grudnia 2013, czwartek, XXI dzień wyprawy
Dziś mijają 3 tygodnie! Ja (Michał) z Markiem budzimy sie rano w namiocie i postanawiamy udać sie w stronę szczytu. czyli aklimatyzacji ciąg dalszy. Nasza droga jest cały czas w cieniu, wiec dodatkowo sie trochę hartujemy :) Droga wiedzie przez rożne śniegi, miedzy innymi torowanie w śniegu po pas :) ok. 15:00 Docieramy prawie do samej grani szczytowej na 4900m i postanawiamy odwrót. Na dole Paszka czeka juz z ciepła herbata :) On dziś zrobił rundkę do ABC i z powrotem z kolejna porcje ładunku, Ta sama trasę pocisnęli Jacek, Tomek i Dziku,

20 grudnia 2013, piątek, XXII dzień wyprawy
Jacek w ABC. Tomek z Dzikiem schodzą z ABC do Lattabo akurat na obiad.
Marek, Michał i Paweł restuja cały dzień w bazie.
Był plan by nasza restująca trojka wyszła juz dzisiaj po kolacji do ABC i pierwszego dnia zimy założyła C1, ale dostaliśmy prognozę pogody i postanowiliśmy zostać. Nasz wielki wódz kierownik Marek zarządził, ze wyjdziemy jutro przed śniadaniem - około 6 rano [ dobry żart:)]

Wieczorem, po kolacji W ramach przygotowań przeprowadziliśmy, pod okiem doktora Czapkinsa próbę smażenia SALAMI z Lidla:) NIEBO W GEBIE!

Cały dzień przychodzą policjanci i mówią :
-"ze juz zima i żaden terrorysta nie przyjdzie nas zastrzelić, wiec nie są nam potrzebni",
- "ze chorują, a nie maja łeków"
- "ze kończy im sie prowiant"
- "ze im zimno"
- i najlepsze "ze jutro przyjdzie ich przełożony, i żeby mu powiedzieć, DOSLOWNIE, ze czujemy sie super bezpieczni (co zresztą jest prawda) i policjanci mogą sobie pójść - np. do wioski RUPAL (konkretna nazwa) :)

Była szopka na całego:) Chcieliśmy sie targować, ze jak zostawia nam kałacha AK-47 to faktycznie może wtedy nie będziemy czuli zagrożenia:), ale powiedzieli, ze postrzelają jak wrócimy juz ze szczytu :)
21 grudnia 2013, sobota, XXIII dzień wyprawy
Żart sie udał:) Wstaliśmy o 10. Nawet nie wstaliśmy, tylko nasi kucharze, jak co dzień rano przynieśli śniadanie i nas zbudzili.

Pojawił sie kolejny plan by wyjść do ABC zaraz po obiedzie. Po obiedzie pojawił sie z kolei plan żeby jednak wyjść po kolacji, w końcu jakoś tak niezdrowo z pełnym żołądkiem wychodzić:)

Przyszła tez nasza obstawa 10-ciu policjantów ze swoim przełożonym.
Odegraliśmy nasz teatrzyk, każdy znal swoja rola, wiec wszystko poszło ładnie, gładko i bez bólu:)

W Lattabo poza nasza szóstka pozostają jeszcze dwaj kucharze, dwóch pasterzy oraz ich ponad setka owiec,
Po kolacji "zgodnie z założeniem" wychodzimy (Marek, Paweł i Michał) do ABC.

Ciemno niesamowito, a do tego mgła, przez co gubimy drogę. Marek prowadził dobrze - miał na GPSie waypointa ABC, jednak z Michałem twierdziliśmy ze trzeba odbijać bardziej na lewo a potem ostro pod gore. Nawet mimo czołówek - nie widzieliśmy nic!

Zaszliśmy daleko za jęzor lodowca. Ostatecznie po czterech godzinach (normalnie 1,5-2h) dotarliśmy do dwóch namiotów w ABC.
Pozostała trojka odpoczywa w BC w LATTABO

Droga do C1

Droga do C1


22 grudnia 2013, niedziela, XXIV dzień wyprawy
Dziku i Jacek w BC. Tomek wychodzi do ABC.

Nasza trojka zaraz po śniadaniu wychodzi z ABC w celu założenia obozu pierwszego (C1) tysiąc metrów wyżej w bezpiecznym miejscu, osłoniętym od lawin, w grocie skalnej dobrze znanej Markowi sprzed roku..
Na wysokości ok. 4600 m n.p.m.(w połowie drogi) po prawej stronie kuluaru znajdujemy idealne miejsce na rozbicie namiotu, nawet 2 czy 3. Od ilości starych puszek po konserwach tam znajdujących sie nazywamy to miejsce PUSZKOWNIA.

Z puszkowni, droga do C1 prowadzi śnieżnym kuluarem o dość dużym nachyleniu, wiec zapada decyzja o zaporęczowaniu najbliższych kilkuset metrów.
Wyciągamy liny, nakładamy uprzęże i ruszamy. Tzn. pierwszy rusza Marek, kt. poręczuje 300 kolejnych metrów. Śniegu jest do kolan, przez co dochodzimy tylko do "garba" na wysokości ok 4800 m n.p.m. Widać z niego jak na dłoni miejsce naszego przyszłego C1. Jesteśmy jednak tak zajechani, ze nie daliśmy rady dorobić tych 200 metrów...skończymy to jutro.
Budujemy dwie platformy i stawiamy dwa nowiutkie LATOKI - namioty RABa.
Zachwycamy sie ich wykonaniem i waga (ok 1,8 kg). Rozstawiają sie błyskawicznie. Widać, ze nie Bedzie problemu z ich postawieniem, nawet przy silnym wietrze.

23 grudnia 2013, poniedziałek, XXV dzień wyprawy

Długo by pisać, czemu razem z Michałem spałem pod jednym śpiworem.
Pomimo ubrania sie we wszystko co mieliśmy- telepało nas cala noc.
Przenikliwe zimno, 25 stopni poniżej zera, nie miało dla nas litości.

Modliliśmy sie o jak najszybszy wschód słońca i jego promienie słoneczne, kt. zakończą nasza męczarnie. Długa to była noc, ale przetrwaliśmy:)

Do C1 z "garba" dzieliło nas 3 godziny drogi w śnieżnym, stromym kuluarze.
Była to formalność, kt. nie sprawiła nam za wiele problemów.
Tego samego dnia dociera do nas Tomek z ABC, a na sam zmierzch wyczerpany na maksa Jacek ale... bez śpiwora, karimaty - jedynie z linami! Mamy tylko dwa, na prawdę dwuosobowe namioty. Zapada decyzja ze będzie spal ze mną i Michałem. Czapa ratuje go kombinezonem i kondonem do niego. Nie ukrawam, ze było mega niewygodnie, ale za to mega ciepło!
Tego dnia dziku dochodzi z ABC do GARBA, zostawia depozyt i wraca do ABC

24 grudnia 2013, wtorek, XXVI dzień wyprawy – WIGILIA

Dziku leci z ABC do BC po namioty i inny szpej, kt. będzie nam potrzebny wyżej.
Jacek schodzi do ABC po sprzęt od do Dzika. Jutro razem wyjdą do C1.
Będąc na garbie podczepia do lin poręczowych (300 metrów) depozyt - dwie torby RABA.
Przez 2 godziny Marek, Michał i ja wciągamy je rzucając k... na prawo i lewo...
Było to chyba jednak bardziej "ekonomiczne" niż tachanie tych 40 kg na własnych plecach.
Dzisiaj Wigilia. Każdy chciał zadzwonić do swoich rodzin i bliskich, ale nasze Thurajki (telefony satelitarne) pokazały dobrze nam znane "INVALID POSITION". Chłopaki przez większość cześć wyprawy 2012/2013 mieli to samo.
Jacek z Dzikiem spędzają wieczór we dwójkę w ABC, a my we czwórkę w C1.

Żeby nie było - mieliśmy 12 dań:)
Barszczyk, smażone salami, sardynki, owsianka, zupka z 4 rożnych chinoli, liof kus kus, liof chili con carne, suszona polędwiczka od przyszłej jeszcze niedoszłej teściowej Paszki, herbatka babcia jagódka malinowa, herbatka babcia jagódka meliska z pomarańczą, herbatka rumianek z miodem i woda ze śniegu :)

{vimeo}83223210{/vimeo}


25 grudnia 2013, środa, XXVII dzień wyprawy

- wychodzimy z Michałem, Markiem i Tomkiem do C1A.

"Kierownicy" prowadza i poręczuja 300 metrów najgorszego odcinka.
Na wysokości około 5300 druga poręczówka przymocowana jest do, jak to nazwaliśmy, haka Schella, czyli do starego haka który znaleźliśmy . Przy ładnej pogodzie, bez aklimatyzacji, dojście z C1 do C1A zajęło nam 4 przyjemne godzinki.
Jacek z Dzikiem dochodzą tymczasem do C1.

Paweł w drodze do C1

Paweł w drodze do C1

26 grudnia 2013, czwartek, XXVIII dzień wyprawy

- Budzimy sie w C1A. Marek miał iść z Czapa, założyć C2 na 5750 m n.p.m. pod turnia Wielickiego, ale
ostatecznie idę ja z Czapa. Marek z Michałem schodzą do BC w Lattabo na odpoczynek.
Po drodze w C1 zgarniają tez Dzika.
Tego dnia poreczujemy, a dokładnie Doktor Czapa jeszcze 200 metrów liny. Po 5 nocach w "ścianie" Śnieg jest tak kopny, a nasze siły tak małe ze postanawiamy zejść i my. Dopiero schodząc dociera do nas jak mocno sie wyeksploatowaliśmy. Była to słuszna decyzja.

W bazie czekają na nas z obiadem Tomek, MICHAL i dziku.
Siedzimy wszyscy do pozna, omawiając strategie na przyszłe wyjścia.
Późno w nocy Paszka wyciąga boczek od swojej mamy. Wszyscy wygłodzeni, natychmiast wpadają na pomysł "AKCJA JAJECZNICA". Dziku leci do kucharzy po jajka i cebule. Michał kroi cebule, kiedy kończy zabiera sie do ugniata ciasta na Ciapatki. Ja kroje boczek, Marek zaczyna topic ten boczek na patelni, dr czapa wszystko nadzoruje. Kucharze z gotowego juz ciasta wałkują placki i wrzucają na piec - ciapatki gotowe:). Fajne, wspólne gotowanie... przepraszam smażenie:)

27 grudnia 2013, piątek, XXIX dzień wyprawy

pranie, sprzątanie, spanie, jedzenie, pisanie relacji w bazie, a
Jacek tymczasem dociera do C1A.
Wszyscy brudni, wiec zapada decyzja o drugim odpaleniu naszej ruskiej bani.
Cały dzień przygotowujemy nasza prowizoryczna "saunę". Czyli w domku obok od samego rana palimy w piecu obłożonym kamieniami. Na tym stawiamy garnki z woda - kt. będziemy polewać piec, a także wykorzystywać do umycia sie.
Wieczorem Paszka znajduje drugi boczek od swojej mamy, wiec znowu "AKCJA JAJECZNICA":)
Jak było? - Ctrl+c i Ctrl+v z 26 grudnia 2013:)

28 grudnia 2013, sobota, XXX dzień wyprawy

Wszyscy poza Jackiem, czyli: Marek (klonu), Tomek (czapa), Paweł (paszka), Michał i drugi Michał vel Dziku siedzimy w bazie.
W Lattabo rano było tak zimno ze zaraz po śniadaniu każdy z nas wrócił do śpiworów. Tylko Michał wybrał sie po drewno i napalił w kominku - Spaliśmy do obiadu. Jak rest to rest.
Byl plan by pierwsza dwójka, dwójka kierowników wyszła juz dzisiaj.
Jednak prognozy pogody, kt. otrzymaliśmy nie pozostawiły złudzeń, ze nie warto dzisiaj wychodzić. Jest plan by wyjść zaraz po Nowym Roku, kiedy ma być lepsza, może nawet dobra pogoda. Wieczorem odwiedzają nas nasi pobliscy pasterze i prowadzimy długie i wesołe rozmowy o tutejszych zwyczajach i możliwościach żeniaczki :)

29 grudnia 2013, niedziela, XXXI dzień wyprawy

Prognoza pogody az do 1 czy 2 stycznia nie pozostawia złudzeń, ze Sylwestra lepiej spędzić w bazie:) I dokładnie to robimy. Przygotowujemy sie na imprezę:) Czapa wysprzątał nasza chate.

Paweł, Michał i Dziku poszli po drewno, kt. ma wystarczyć na kolejne 3 dni. Marek testuje kajta a Jacek vel Bosman (jego nowa ksywa) schodzi z C1A z 5500 m n.p.m.

Reszta dnia to jedzenie, spanie, jedzenie, czytanie i produkcja filmu - to Marek z Michałem, Pisanie relacji (to głownie Paszka) i grzanie sie przy naszej malej, ale jakże wydajnej kozie. Przesyłamy (szczególnie Michał) pozdrowienia dla naszych wspaniałych, polskich siatkarek! :)

Sponsor wyprawy:

 

Sponsor

 


Patronat Medialny:

 

Portal Górski

 

Zapraszamy do śledzenia bieżących informacji na temat wyprawy Nanga Dream na wyprawowym blogu na Portalu Górskim.

Tutaj znajdziecie pełną galerię zdjęć z wyprawy Nanga Dream 2013/14.

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci