loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Relacja z wyprawy Mont Blanc/ Monte Bianco di Courmayeur Francja/Włochy.

Dzień 1

Po aklimatyzacji na Gran Paradiso w dniu 16 sierpnia 2014 roku wieczorem przyjeżdżamy na camping w Chamonix. Noc trochę zimna co można odczuć, śpiąc w namiocie.

Dzień 2

Rano wita nas słoneczna pogoda. Udajemy się do miasta, gdzie robimy zakupy i sprawdzamy prognozę pogody. Prognoza nie napawa optymizmem. Całą zabawę psuje zbyt silny wiatr.

Podejmujemy decyzję o wyjściu w góry na następny dzień. Drugi nocleg na campingu jest zdecydowanie cieplejszy.

Dzień 3

Rano po śniadaniu pakujemy namioty i potrzebne nam w górach rzeczy. Jedziemy do kolejki, gdzie okazuje się, iż wszystkie bilety na ten dzień zostały wyprzedane. To znacząco zmieniło nasze plany. Przemieszczamy się pod kolejkę gondolową. Wywiezie nas ona na wysokość 1794 metry, czyli niżej o 574 metry od uprzednio opisywanej. Droga z ciężkimi plecakami staje się dość mozolna i trudna. Wiatr nasila się i utrudnia swobodne poruszanie się. O 18 zatrzymujemy się w schronie Refuge des Rognes znajdującym się na wysokości 2768 m n.p.m.

MB2611 1

W tym dniu dowiadujemy się o kolejnej tragedii w masywie Mont Blanc. Wiatr dosłownie zdmuchuje przewodnika z turystami. Przypomnijmy, że kilka dni wstecz lawina przysypuję grupę alpinistów, przewodnika i pięciu wspinaczy. Te zdarzenia wprowadzają nerwowość w grupach podążających do góry i niepokój w naszych rodzinach.
Miejsce to zapewne będzie bardziej komfortowe od namiotu smaganego silnym wiatrem. W wewnątrz spotykamy grupę polaków. Dołączają do nas później Czesi, Francuzi oraz Anglicy. Udaje się nam spać w większości na piętrowym łóżku. Reszta śpi na podłodze oraz na strychu. Przed snem przy pomocy czekanów robimy dziurę w śniegu, który później topimy na wodę. Noc jest bardzo niespokojna. Wiatr osiąga swoje apogeum około północy, kiedy nad schronem panuje burza. O 1.30 w nocy docierają kolejni szukający schronienia turyści.

Dzień 4

Rankiem po przebudzeniu stwierdzamy, że schron pęka w szwach. Nocowało w nim bardzo dużo ludzi. Po śniadaniu postanawiamy zostawić swoje rzeczy w schronie i ruszamy do schroniska Tete Rousse.

W ciągu dnia mamy cały kalejdoskop pogodowy od słońca po śnieżycę. Wieczorem wracamy do schronu na nocleg. Docierają do nas niepokojące wieści o kolejnych ofiarach tej góry.

Dzień 5

Po śniadaniu wymarsz wraz ze sprzętem na pole namiotowe w okolicach schroniska Tete Rousse. Rozbijamy namioty i spacerujemy po okolicy. Większość dnia spędzamy jednak w schronisku z uwagi na panującą pogodę.

MB2611 2

Dzień 6

Dzień 21 sierpnia, to dzień ataku na szczyt. Wstajemy dość wcześnie, bo o 0.30. Po założeniu sprzętu ruszamy na szlak. Nikt przed nami nie szedł jeszcze szlakiem, na co wskazuje brak śladów na świeżym śniegu. Pokonujemy kuluar spadających kamieni dość sprawnie. Kamienie chyba jeszcze „spały”, ponieważ nic nie spadało. Wspinaczka w kierunku schroniska Gouter jest dość wyczerpująca. Po dotarciu do schroniska regenerujemy siły i startujemy dalej. W nagrodę otrzymujemy efektowny wschód słońca. Wiatr jakby trochę słabszy. Niestety tylko przez chwilę podmuchy nas oszczędzają, gdy wychodzimy na Dôme du Goûter (4306 m n.p.m) znów mocniej wieje. Taka sytuacja trwa do schronu Vallot (4363 m n.p.m). Wchodzimy do schronu, gdzie widok jego wnętrza nie zachęca do dłuższego pobytu. Po kilkudziesięciu minutach wracamy na szlak. Wiatr nasila się, a szczyt jest już na wyciągnięcie ręki. Widok wąskiej ścieżki wiodącej granią w kierunku szczytu nie wzbudza w nas poczucia bezpieczeństwa. Pochyleni z czekanami w ręku wspinamy się coraz to wyżej. Chwilami podmuch wiatru sprawia, że tracimy poczucie równowagi. Jeszcze tylko kilkaset metrów. W końcu o 10.30 stajemy na „Dachu Europy”. Oprócz nas jest tam jeszcze dwie osoby i czerwona róża wbita w zmarznięty śnieg przez załogę śmigłowca lądującego tam chwilę wcześniej, na znak pamięci po trójce turystów, którzy zginęli 18 tego sierpnia.

MB2611 3

Kolejny cel znajduje się opodal, Mont Blanc de Courmayeur (4748 m n.p.m.) to o nim mowa. Marsz staje się bardzo trudny, ponieważ nie widzimy tam śladów wskazujących, aby ktoś tam był w tym dniu. Po 35 minutach stajemy na szczycie. Bardzo szybko wracamy na główny szczyt. Przed nami została długa mozolna i niebezpieczna droga powrotna. Wiatr z minuty na minutę staje się coraz to silniejszy. Schodząc, widzimy jak narciarz skiturowy, w wyniku podmuchu wiatru upada na zmrożony śnieg. Dobrze, że w tym miejscu jest szeroko. Nie ryzykując, podnosi się i zjeżdża w dół w kierunku Goutera. Powrót przez kuluar tym razem nie należy do dość przyjemnych. Mnóstwo spadających kamieni o różnych wielkościach, tworzących ogromne zagrożenie, o czym mieliśmy okazję się przekonać. Do namiotów po licznych przerwach docieramy około 17.30. Szybko zbieramy nasz sprzęt i przenosimy do znanego nam już schronu, gdzie nocujemy.

Dzień 7
To dzień zejścia do kolejki i powrotu do kraju.

 

źródło:
Jarosław Walczak

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci