Ludziom z boku często wydaje się, że himalaiści, alpiniści, taternicy czy wspinacze to przede wszystkim samobójcy. To nieodpowiedzialni, nierozsądni duzi chłopcy i duże dziewczynki, którzy świadomie idą po śmierć, mając „w głębokim poważaniu” uczucia i potrzeby innych, a przede wszystkim najbliższych.

Prawda jednak jest zupełnie inna:

Faktycznie „ludzie gór” tak naprawdę szukają tam wysoko właśnie życia, tych najprawdziwszych z prawdziwych emocji, uniesień i odpowiedzi na wszelkie pytania. Pragną odnaleźć sens życia, „radość” cierpienia, ryzyka, odwagi oraz osiągania „czegoś” „mimo wszystko” i „na przekór”. Większość badań oraz danych jasno dowodzi, że tak naprawdę są to prawdziwi piewcy życia, jego wielbiciele i miłośnicy. A bliskie obcowanie ze śmiercią, stres i ciągłe przeżywanie stanu zagrożenia jedynie tylko akcentuje przywiązanie do życia jeszcze bardziej.

0610k2
fot. baza zdjęć PG - K2, '76, widok na Broad Peak

Sama jednak „górska codzienność”, obsługa lin, budowanie stanowisk, asekuracja itd. to rzeczy co do których przykładają oni szczególną ostrożność. Precyzja, rozsądek, zdolność planowania ruchów daleko do przodu to niewątpliwie atrybuty wytrawnego wspinacza.

W całej tej jednak historii jest drugie dno:

Mimo absolutnej świadomości każdego himalaisty, że zajmuje się on czymś naprawdę niebezpiecznym, a jedno z pozoru błahe posunięcie decyduje często o życiu lub śmierci, żaden z nich nie dopuszcza, że śmierć w górach, poważny wypadek, tragiczne zdarzenie, dotknie go bezpośrednio. Kolegów, koleżanek, tych bliższych i dalszych to tak. Ale nigdy jego bezpośrednio!

Nie oznacza to absolutnie braku współczucia co do innych, jakiejkolwiek empatii czy refleksji nad ewentualnym swoim dalszym losem. To chyba jednak zwyczajna, normalna reakcja każdego organizmu, który wypiera wszelką własną śmierć i jakiekolwiek niepowodzenie.

Bo przecież gdyby było inaczej i z góry oczywiste, że to czy tamto na bank się nie uda, nikt nie zaryzykowałby noclegu w strefie śmierci, zimowego zdobywania ośmiotysięczników, wytyczania nowych, arcytrudnych dróg itd.

A smak zwycięstwa wtedy jest niedoopisania i z pewnością „oddziałuje” on na całe nasze życie – nie tylko to w górach, ale (CO NAJWAŻNIEJSZE), to na nizinach również...


Bartek Michalak

Źródła:
http://www.portalgorski.pl/,
Internet (ogólnie).