A cel ten jest w sumie dosyć jasny, precyzyjny i konkretny:

Chce on zostać czwartym Polakiem (po J. Kukuczce, K. Wielickim i P. Pustelniku), który zdobędzie i skompletuje Koronę Himalajów i Karakorum.
Ma już na swoim koncie siedem ośmiotysięczników. Przed nim więc kolejne siedem i będzie „po robocie”.
Ostatnio w wywiadzie dla Onetu dzieli się m.in. swoimi przemyśleniami na temat ryzyka w górach i tej tzw. „czerwonej linii”, której przekroczyć nie można. Mówi o determinacji w zdobywaniu swoich celów, a także o tym, nie tak bardzo kolorowym górskim życiem, w którym umierają koledzy i koleżanki i gdzie często trzeba wybierać, a wręcz rezygnować z życia rodzinnego i zawodowej kariery. W rozmowie tej wspomina również „o mrożącej krew w żyłach” wyprawie na Dhaulagiri (8167), planach rejsowych z Wysp Kanaryjskich na Kubę i o zdobywaniu środków finansowych na swoje podróże.
Waldemar Kowalewski pochodzi ze Szczecina. Pierwszy raz pojechał w góry mając 10 lat. Obecnie interesują go właściwie jedynie góry wysokie. I chociaż panicznie boi się lawin, nie zamierza z gór tych rezygnować. Uważa też, że jedynie czyste i „prawdziwe” wejścia na ośmiotysięczniki są te dokonywane bez tlenu.
Jego najbliższym celem (na kwiecień) jest Kanczendzonga, a potem może Makalu. 1 czerwca jedzie zaś do Pakistanu i spróbuje zdobyć tam oba Gaszerbrumy.


 

Bartek Michalak