W niedzielę w Klubie Podróżnika Namaste, piękna Alina Markiewicz opowiadała z właściwą sobie swadą i humorem, o egzotycznym Bhutanie. "I śmieszno i straszno", tak by można podsumować to, czego się dowiedzieliśmy. Kraj i piękny i szczęśliwy, ale zarazem nieco dziwny i mocno odizolowany od świata, nie ma mowy o indywidualnym zwiedzaniu.

Pobyt jest niezmiernie drogi, za dzień pobytu płaci się 250 dolarów za osobę, niezależnie od sposobu zwiedzania, grupa otrzymuje obowiązkowego przewodnika z urzędu, co w naszych polskich umysłach raczej kojarzy się z bezpieką i porusza się trasami trekkingowymi, których główną cechą jest całkowity brak innych turystów. Nawet poganiacze koni niosących bagaże wyprawy gubili się na trasie na całe godziny i ekipa Aliny musiała improwizować biwaki. Na szczęście, byli to sami starzy wyjadacze, więc sobie łatwo poradzili. Nie licząc epizodów z chorobą wysokościową...

 bhutan1

 Alina Markiewicz

Kraj jest bajecznie kolorowy, a mieszkańcy sami uważają się za najszczęśliwszych na Ziemi. Wynika to ze sprytnej polityki i propagandy króla i jego przepięknej żony, którzy realizują politykę, jaką można by nazwać "pozytywnym izolacjonizmem", trochę na zasadzie "czego oczy nie widza, tego sercu nie żal". Świadomość światowa Bhutańczyków nie poraża, ale oni sami chyba niewiele sobie z tego robią. Jednak z drugiej strony - czegóż więcej oczekiwać? Nikt tam nikogo nie gnębi, a "luzactwo" Bhutańczyków najlepiej ilustruje fakt, że z okazji 60-tych urodzin ojca króla, cały kraj miał tydzień wolnego i wszyscy świętowali na całego.

 bhutan2

 Alina Markiewicz

Bardzo interesująca opowieść. No cóż... Alina to podróżniczka, co się zowie. Jednak na koniec wyraźnie zaznaczyła, ze jest to kraj, który - o ile już - to odwiedza się raz w życiu. Wystarczy.

Na zakończenie prezentacji na ekranie pojawił się - obowiązkowy slajd z pensjonatu Aliny Podlesice 38.

 Michał Pyka